Forum P³ocki Klub Fantastyki Elgalh'ai
Ma³y ruch? Zapraszamy na www.facebook.com/elgalh/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   U¿ytkownicyU¿ytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ciZaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ci   ZalogujZaloguj 

Gniew Smoka: Prolog

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum P³ocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona G³ówna -> Sekcja Twórcza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastêpny temat  
Autor Wiadomo¶æ
Angerdragon



Do³±czy³: 26 Pa¼ 2011
Posty: 23
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5
Sk±d: P³ock

PostWys³any: ¦ro 13:09, 26 Pa¼ 2011    Temat postu: Gniew Smoka: Prolog

Gniew Smoka
¦wit Elfów
Prolog
„Wszystko co ma swój pocz±tek ma i koniec,
jednak nikt nie powiedzia³,
¿e co¶ musi zaczynaæ siê tylko raz...”

Nastoletni ch³opak mkn±³ przez las z zawrotn± szybko¶ci± i precyzj±. Nie zatrzymywa³ siê gdy jaka¶ ga³±¼ zadrapywa³a mu ramiê lub rozdziera³a bluzkê. Przeskakiwa³ krzaki, które zauwa¿a³ zawsze w ostatniej chwili. Gdy jakie¶ drzewo wyrasta³o mu przed nosem, omija³ je tak, ¿e nie musia³ siê nawet na chwilê zatrzymywaæ. W biegu przeszkadza³a mu tylko ogromna ciemno¶æ. Na niebie rysowa³y siê trzy ¶wiec±ce kule. By³y to ksiê¿yce, z których ka¿dy ¶wieci³ inn± barw±: zielon±, niebiesk± lub czerwon±. Ich ¶wiat³o jednak ledwo przedziera³o siê, przez potê¿ne korony ogromnych drzew.
Ch³opak mija³ ró¿ne stworzenia, które z lêkiem przygl±da³y siê nieznanej dwuno¿nej istocie, ale samemu nie mia³ czasu by zatrzymaæ siê i przyjrzeæ zwierzêtom, których nigdy w ¿yciu nie mia³ okazji zobaczyæ. W p³ucach m³odzieñca odezwa³ siê okropny ból, który powoli zacz±³ parali¿owaæ jego ruchy. Efektem czego cz³owiek nie zd±¿y³ przeskoczyæ kolejnego krzaku. Wpad³szy w cierniowy krzew przewróci³ siê i narobi³ tyle ha³asu, ¿e pobliskie zwierzêta zaczê³y uciekaæ w pop³ochu.
-AUUUUUAAAAAAA!!!- Wyrwa³o siê mu z gard³a, a p³uca zabola³y jeszcze mocniej. Dopiero w tym momencie m³odzieniec zauwa¿y³, ¿e ka¿dy jego miêsieñ jest gor±cy i strasznie obola³y. Pamiêtaj±c w jakim celu biegnie, ¶ci±gn±³ z siebie pokiereszowan± bluzê i odrzuci³ j± w bok, a sam wsta³ i zacz±³ biec dalej. Ten kilkunastosekundowy odpoczynek wiele mu da³, ale tylko wystartowa³, gdy dodatkowo odezwa³ siê ból w okolicy brzucha.
-Przecie¿ ciê zgubi³em.- Pomy¶la³ do bólu, jakby to mia³o mu przynie¶æ ulgê, ale tak siê nie sta³o.
-AUUUU!!!- Tym razem nie zawy³ ch³opak. D¼wiêk by³ g³o¶niejszy i dono¶niejszy, a potoczy³ siê echem po ca³ym lesie, a nastolatek móg³by przysi±c, ¿e to wycie wilka otoczy³o ca³± planetê i zasz³o go od przodu, bo oto tu¿ przed nim odezwa³o siê kolejne wycie.
Bez zastanowienia ch³opak skrêci³ w lewo i o ma³o nie wpad³ na wielkie drzewo. Uda³o mu siê unikn±æ kolizji, ale na chwilê straci³ równowagê i przewróci³ siê na ziemiê ryj±c j± twarz±. Poczu³ silne pieczenie na lewym policzku, ale tu¿ za sob± us³ysza³ szybkie kroki. Jak echo obija³y siê o jego uszy, za¶ wszystko inne jak na z³o¶æ ucich³o. M³odzieniec z trudem siê podniós³ i poczu³, ¿e co¶ uwiera go w prawym boku. Na razie nie mia³ czasu spojrzeæ co to, wiêc podniós³ siê i zacz±³ biec dalej, ból na ka¿dym kawa³ku jego cia³a stawa³ siê coraz mocniejszy.
-Tam jest?!- Zapyta³ g³o¶ny mêski g³os, ale odpowiedzia³o mu tylko wilcze szczekniêcie.- W takim razie daleko nie ucieknie.
Nastolatek s³ysza³ ka¿de s³owo, ale nie bardzo zrozumia³, jednak wszystko wyja¶ni³o siê po chwili, gdy ujrza³ przed sob± przepa¶æ. Wyhamowawszy w ostatniej chwili, chcia³ ju¿ wracaæ i przedzieraæ siê przez watahê goni±cych go wilków.
-Ju¿ nie masz ucieczki, ale muszê przyznaæ, ¿e jak na takiego m³odego cz³owieka jeste¶ naprawdê niezwyk³y.- Rzek³ wysoki i czarnow³osy nieznajomy. Gdy ch³opak obróci³ siê ku niemu ujrza³ niewiele od siebie starszego mê¿czyznê o d³ugich czarnych w³osach i d³ugiej fioletowej todze, która by³a lekko napêcznia³a co wskazywa³a na jego lekk± tuszê.- Tak wytrwale bieg³e¶, ¿e nawet moi przyjaciele siê zmêczyli.- Mê¿czyzna mia³ racjê. Stado kilkunastu wilków le¿a³o naoko³o niego i dysza³o w ró¿nym rytmie.- Jestem Gysaz.- Rzek³ po krótkiej chwili cz³owiek w todze.- Jestem druidem Wearthe.
-Czego ode mnie chcesz?- Chcia³ zapytaæ m³odzieniec, ale z jego ust wydosta³ siê tylko ledwo s³yszalny ¶wist. Samemu nie pamiêta³ niczego ze swojego ¿ycia, nie pamiêta³ nawet jak siê nazywa i sk±d siê wzi±³ w lesie. Gard³o, p³uca, miê¶nie nóg, lewy policzek, prawa rêka i prawy bok bola³y go niemi³osiernie, zw³aszcza gdy uderza³ w niego ch³odny wiatr.
-Muszê przyznaæ, ¿e nie pozna³em jeszcze tak wytrwa³ego czarodzieja, który przyby³ prosto z Entheir.- To mówi±c patrzy³ siê na ranê w dolnej czê¶ci brzucha swego rozmówcy. Ten za¶ pod±¿y³ za spojrzeniem druida i zobaczy³ wystaj±cy z jego cia³a kij, po którym ciek³a czerwona ciecz.
M³odzieniec chwyci³ obur±cz wystaj±cy kawa³ek drewna. Prze³kn±³ g³o¶no ¶linê, która sprawi³a dodatkowe pieczenie w gardle i poci±gn±³ najmocniej jak móg³. Jego krzyk roznosi³ siê echem po ca³ym lesie, przez kilka kolejnych chwil. Z oczu ciek³y mu ³zy, a rêce dr¿a³y. Fala bólu przesz³a mu impulsem po ca³ym ciele. Sta³ w jednym z niewielu miejsc wielkiego lasu, w którym promienie s³oñca lub blask ksiê¿yców móg³ bezkarnie o¶wietlaæ wszystko i wszystkich. Teraz odbija³y siê wszystkimi kolorami têczy od czerwonych r±k m³odziana, który upu¶ci³ kij i samemu nie wiedz±c dlaczego, skoczy³ w dó³ przepa¶ci.
Gysaz wykona³ niepewny ruch przed siebie, jakby chcia³ z³apaæ ch³opaka, który dokona³ tak desperackiego czynu. Ale nie zd±¿y³ z³apaæ nastolatka.
Jasnow³osy m³odzieniec skoczy³ w przepa¶æ przeznaczenia, gdzie znajdowa³a siê jego samotna ¶cie¿ka przez ¶wiat przygody...


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angerdragon



Do³±czy³: 26 Pa¼ 2011
Posty: 23
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5
Sk±d: P³ock

PostWys³any: ¦ro 14:39, 26 Pa¼ 2011    Temat postu:

Ehh, jak dawne to dzieje s±;/

Roz. VIII „Ostatni poca³unek na po¿egnanie”
„Rodzajów magii istniej wiele
Jednak najpotê¿niejszy to mi³o¶æ
Nie jeden siê z tego ¶mieje
Jednak ja mogê przysi±c
¯e gdy twe serce siê zachwieje
Nie zaprzeczysz moje s³owa s³ysz±c”.


Arin tkwi³ nieprzytomny ko³o niebieskich p³omieni ogniska. Na brzuchu czarnow³osego Entheirczyka le¿a³a A’khara. Obok le¿a³ Gysaz, który by³ bardzo zmêczony po d³ugiej nocy. S³ysza³em, ¿e metamorfozy s± bardzo mêcz±ce, a na dodatek strasznie bol± (w koñcu co tu siê dziwiæ, operacje plastyczne te¿ powoduj± ból). Na szczê¶cie nie mia³em nigdy okazji tego sprawdziæ na w³asnej skórze, gdy¿ magia metamorfostyczna nale¿y do trudnej dziedziny. Nasz biedny druid musia³ cierpieæ ca³± noc. Ju¿ ¶wita³o. Kilka metrów od obu m³odzieñców spa³ z tobo³kiem pod g³ow± i ró¿d¿k± w rêkach Urgaz. Ko³o m³odego czarodzieja le¿a³ jego wierny przyjaciel Lertagha. Jako jedyny, a przynajmniej tak mu siê wydawa³o, mia³ otwarte oczy i nie spa³. W g³owie k³êbi³y mu siê szare my¶li. Jego dotychczasowe ¿ycie radykalnie siê zmieni³o. Jeszcze tydzieñ temu nie wierzy³ w to, ¿e kiedykolwiek znajdzie siê w tym miejscu. Oczywi¶cie by³ przygotowywany do tego momentu przez ca³e ¿ycie, ale teraz i tak czu³ siê nieswojo. Ca³y krajobraz, historiê to wszystko zna³ z ksi±¿ek. W podrêczniku „Zjawiska pogodowe na K’mwair” czyta³ nawet o tym, ¿e oddycha siê tu l¿ej, ale to co tu do¶wiadczy³ przesz³o jego naj¶mielsze wyobra¿enia. Przed dwoma dniami (przebywa³ tu od trzech) zatka³ sobie nos i wstrzyma³ powietrze, za¶ jego p³uca przez oko³o dziesiêæ minut nie domaga³y siê powietrza, a¿ Lertagha zastanawiaæ siê czy to nie sen. Takie te¿ my¶li przep³ywa³y mu przez g³owê. Szczerze mówi±c dalej by³ w szoku. Bardzo dziwi³ siê wszystkim, ¿e tak spokojnie sobie ¶pi± w takim dziwnym miejscu i chwili, sytuacji...
-Co prawda Gysaz mieszka tu ju¿ od kilku lat.- Pomy¶la³. –Ciekawe jak on siê do tego przyzwyczai³, bo chyba to zrobi³-? Szarówka lasu powoli zanika³a, gdy¿ potê¿ne promienie s³oneczne przedziera³y siê przez gêste, wysoko po³o¿one korony drzew.
–Jak do tego wszystkiego przyzwyczai³ siê Urgaz? Przecie¿ jest tu tak d³ugo jak ja, ale w jego usposobieniu jest co¶ co daje o sobie znaæ. W odró¿nieniu ode mnie od¿y³ na K’mwair, a przynajmniej takie robi wra¿enie. Pamiêtam jak go pozna³em by³ wtedy taki porywczy...
O¶mioletni Lertagha sta³ pod budynkiem swojej szko³y. By³ on o wiele mniejszy od wojowniczego nastolatka, którego poznali¶my. Jego skóra by³a znacznie ja¶niejsza, a czarne w³osy uczesane by³y na grzybka. Jego strój by³ taki sam jak wiêkszo¶ci Ziemskich dzieci. Nie nosi³ amuletów, pier¶cieni, ani jedwabnych szat. Na twarzy ch³opca malowa³ siê lêk.
W³a¶nie po raz mia³ wej¶æ do ¶rodka budynku w którym bêdzie musia³ spêdziæ du¿± czê¶æ swego ¿ycia z dala od domu i rodziny.. Ba³ siê tego. Tata i mama byli z niego tacy dumni. W tej chwili stali tu¿ za nim, ale ju¿ za chwilê mia³ siê z nimi po¿egnaæ na ca³y rok, a¿ do wakacji.
-Pamiêtaj synu we¼ tyle przedmiotów na ile bêdziesz mia³ si³: nie wiêcej, nie mniej.- Ostatnia rada przysadzistego, ciemnoskórego ojca z bujnym smolistym w±sikiem i krótkimi w³osami tego¿ samego koloru.
-Dziadek da³ to abym ci przekaza³a.- Rzek³a Belladonna, mama Lertaghi i wrêczy³a synusiowi naszyjnik z wygrawerowanym smokiem.- To najwiêkszy skarb dziadka, otrzyma³ go dok³adnie w dniu twoich urodzin za uczestnictwo w wojnie na K’mwair.- Kobieta mia³a w oczach ³zy szczê¶cia, ale i bólu rozstania na tak d³ugo. Chwyci³a wiêc go tak mocno jak tylko mog³a.- Jeste¶ wyj±tkowy.- Szepnê³a mu w ucho. Ch³opak ruszy³ do ogromnych, hebanowych drzwi.
-Nie martw siê, da sobie radê, przecie¿ p³ynie w nim krew tak wielu K’mwairczyków.- Powiedzia³ ukochanej Jughyn. Lertagha to us³ysza³ i jeszcze bardziej siê zmartwi³. Ca³a rodzina zagania³a go do nauki magii, ale to go nigdy nie wci±ga³o. Dopiero dziadek zaciekawi³ go warzeniem mikstur, ale zwyk³e u¿ywanie czarów by³o dla niego „czarn± magi±” (o ile mogê to tak nazwaæ).
Teraz jednak za Lertagh± zatrzasnê³y siê drzwi, a on sam sta³ po ¶rodku olbrzymiego korytarza o¶wietlanego pochodniami. Drzwi przez które tu wszed³ znajdowa³y siê w bocznej ¶cianie hallu wraz z niezliczon± liczb± innych ró¿norodnych wej¶æ i wyj¶æ. Samego koñca i pocz±tku korytarza Lertagha nie móg³ spostrzec. ¦ciany mia³y wysoko¶æ oko³o sze¶ciu metrów, a wype³nione by³y ró¿norodnymi obrazami, ozdobami, tarczami, broni± bia³±, ³ukami i przeró¿nymi przedmiotami, których nigdy w ¿yciu nie widzia³. Ch³opca zdziwi³a najbardziej wielko¶æ budynku od ¶rodka. Oczywi¶cie widzia³, ¿e wchodzi do wielkiego zamku bêd±cego w posiadaniu jednego z stra¿ników tajemnicy magii, ale nie spodziewa³ siê tak ogromnego korytarza. Za¶ w ¶cianie w której spoczywa³y drzwi przez które dopiero co wszed³ znajdowa³ siê ogrom innych wyj¶æ, tyle ¿e od zewn±trz widzia³ tylko jedno wej¶cie.
-Zdrastwujcie.- Rzek³ g³os zza pleców ch³opca. Lertagha odwróci³ siê w kierunku osoby, która to powiedzia³a. By³ to góra trzydziestoletni mê¿czyzna o d³ugich br±zowych w³osach. Mia³ na twarzy trzy blizny przechodz±ce przez ca³± jej d³ugo¶æ. Ubrany by³ w gruby, skórzany strój, który zaintrygowa³ ch³opca, bo w ¿yciu nie widzia³ takiego ubrania.
-Dzieñ dobry, jestem Aretan Berguyan i pochodzê z Armenii, ale znam te¿ Polski i Rosyjski.- Przedstawi³ siê w sposób jaki mu nakazali rodzice.
-Ach, potomek Jughyna. Szczerze powiedziawszy spodziewa³em siê ciebie rok temu, gdy¿ ju¿ wtedy mia³e¶ wiek szkolny, ale rozumiem ci±g³e przeprowadzki i w ogóle. Chyba nie ³atwo jest byæ synem jednego z cz³onków WERM-u (Wielkiej Entheirskiej Rady Magów). A tak w ogóle: zw± mnie Gatam i jak nie bêdzie nikogo w pobli¿u mo¿esz tak na mnie mówiæ, ale w towarzystwie i na lekcjach oczywi¶cie musisz mówiæ do mnie per profesor Maldgrab.- Rzek³ mê¿czyzna. Mia³ on twardy dono¶ny g³os, ale u¶miech na jego twarzy sprawia³, ¿e Aretan widzia³ w nim przyjaciela, a nie wroga. Mocna budowa cz³owieka wskazywa³a jego ogromn± si³ê, o której ch³opiec mia³ siê przekonaæ na „lekcjach walki kontaktowej” gdy¿ by³ to jeden z sze¶ciu nauczycieli tego przedmiotu.
-Zapewne chcesz jak najszybciej wej¶æ do sali ¿ywio³ów?- Mê¿czyzna mia³ racjê, m³ody Lertagha tylko na to czeka³. Mia³ mocn± nadziejê, ¿e jego Góruj±cym ¯ywio³em bêdzie, tak jak u jego dziadka, woda. Istnia³o wiele szans na to, ¿e tak bêdzie gdy¿ woda górowa³a u prawie ka¿dego kto by³ dobry w warzeniu mikstur, a tak siê sk³ada³o, ¿e Aretan by³ w tym bardzo dobry. Jego ojciec i matka byli ¿ywio³u powietrza, wiêc by³o raczej pewnym, ¿e góruj±cym ¿ywio³em Lertaghi bêdzie woda lub powietrze.
Gatam i Lertagha poszli wiêc wzd³u¿ szerokiego korytarza, po którego obu stronach mijali ogrom przeró¿nych drzwi. Jedne z nich by³y wysokie na kilka metrów, inne za¶ ledwo siêga³y kolan ch³opca. Wiêkszo¶æ drzwi by³a jednak w sam raz dla ludzi. Wszystko w szkole, jak do tej pory, by³o stylu klasycznego choæ ró¿ni±cego siê od Entheirskich stylów sztuki. Szko³a imienia Strucjana by³a zbudowana na podobieñstwo szko³y le¿±cej w K’mwair, w Theorii to w³a¶nie w niej od tysiêcy lat w³adc± jest czarny smok Strucjan.
W koñcu doszli do wielkich i szerokich, poz³acanych drzwi. Lertagha ujrza³ wyrze¼bione na ich powierzchni cztery symbole, które oznacza³y ka¿dy z czterech ¿ywio³ów: wodê, ogieñ, powietrze i ziemiê. Ten pierwszy ¿ywio³, jak ju¿ wspomina³em, symbolizuje eliksirowarów, ale tak¿e uzdrawiaczy. Ogieñ oznacza magów bitewnych. Powietrze, podobnie jak woda, symbolizuje uzdrawiaczy, ale i specyficzny rodzaj magii nie do koñca odpowiedni do walki, ale równie¿ bardzo przydatny, a zw³aszcza na Entheir. Natomiast ziemia wskazywa³a na magów mog±cych kontrolowaæ si³y natury, a tak¿e dawa³a moc zmieniania wygl±du maga jak i jego otoczenia.
-Oto sala ¿ywio³ów.- Rzek³ profesor Maldgrab zatrzymuj±c siê przy drzwiach i siêgaj±c rêk± by ich dotkn±æ. Aretanowi wyda³o siê, ¿e siêga on do klamki, ale tam gdzie powinna byæ tkwi³ ma³y symbol wygl±daj±cy jak muszla ¶limaka narysowana na literze przypominaj±cej nasze A.- Emertan.- Wyszepta³ Maldgrab, a drzwi natychmiast stanê³y otworem.- Po prostu wejd¼.- Powiedzia³ profesor do speszonego ch³opca. M³ody Lertagha us³ucha³. Gdy tylko przeszed³ przez próg drzwi znowu siê zamknê³y. Mimowolnie ch³opak spojrza³ w ich stronê, ale zobaczy³ tylko ¶wiec±c± na czerwono ¶cianê.
Lertagha sta³ teraz po ¶rodku dziwnej sali o ma³ej powierzchni. Ka¿da z czterech ¶cian ¶wieci³a jakim¶ kolorem. Le¿±ca naprzeciw czerwonej mia³a kolor niebieski, za¶ ta po lewej zielony. Ostatnia by³a ¿ó³ta. Pod³oga ¶wieci³a siê tak mocno bia³ym ¶wiat³em, ¿e Lertagha nie móg³ dostrzec swoich nóg. Ch³opiec spojrza³ na sufit, tylko ten nie ¶wieci³ siê, gdy¿ bi³a od niego czerñ, jakby cieñ. I wtedy sala zaczê³a siê krêciæ, kolana m³odzieñca ugiê³y siê. Otoczy³o go ca³kiem zielone ¶wiat³o id±ce od ¶ciany, ale od razu siê cofnê³o. Otoczy³a go ¿ó³ta, a nastêpnie czerwona po¶wiata, które równie¿ znik³y. I wtedy o¶lepi³o go niebieskie ¶wiat³o, które wype³ni³o go dziwn± moc±. Lertagha poczu³ siê, ¿e mo¿e wszystko... Wtedy ¶wiat³o znik³o i zacz±³ opadaæ, zamkn±³ oczy, by nie o¶lepn±æ. Gdy zda³ sobie sprawê, ¿e ¶wiat³o zgas³o, otworzy swe czarne oczy i zobaczy³, ¿e stoi ko³o Maldgraba przy drzwiach do sali ¿ywio³ów.
-No, no, no...- Pokrêci³ g³ow±, przygl±daj±c siê symbolom ¿ywio³ów na drzwiach.- Jeste¶ bardzo potê¿ny jak na swój wiek.- Powiedzia³, nawet nie spogl±daj±c na ch³opca. Lertagha spojrza³ na symbole i dostrzeg³, ¿e ka¿dy ¶wieci takim samym ¶wiat³em jak te ze ¶cian w sali. Symbol wody ¶wieci³ tak mocno na niebiesko, ¿e ch³opak nie móg³ go spostrzec...
Co¶ przebudzi³o Lertaghê ze wspomnieñ. By³ to Gysaz, który poruszy³ siê zapewne pod wp³ywem jakiego¶ snu.
-Jak on to wytrzymuje?- Zastanowi³ siê chwilê ciemnoskóry ch³opak, maj±c na my¶li przemiany druida. W „Wielkich Przemianach W³asnego Cia³a” czyta³, ¿e ka¿da zmiana wygl±du jest bolesna, a przez ca³± noc Lertagha napatrzy³ siê na przeró¿ne metamorfozy nowego przyjaciela.
Syn Jughyna stara³ siê skupiæ my¶li na czymkolwiek. Przez ca³± noc stara³ siê uciec przed jakimi¶ wspomnieniami. Gdy tylko przed oczyma jego wyobra¼ni pojawia³a siê piêkna twarz pewnej osoby, Lertagha stara³ skupiæ wyobra¼niê na czym¶ zupe³nie innym. Nigdy nie oczekiwa³, ¿e bêdzie ¿a³owa³ swych wielkich zdolno¶ci. W szkole „Magii i Miecza” ka¿dy kolega zazdro¶ci³ mu i Urgazowi umiejêtno¶ci i talentu. Ju¿ od pierwszej klasy ci ch³opcy zaczêli zmieniaæ ca³kowicie tradycjê szko³y na lepsze. Ale to jest inna historia, na inn± okazjê.
Wa¿ne jest to, ¿e ka¿dy z tegorocznych siódmoklasistów odda³by wszystko za to, by tylko mieæ szansê na dostanie siê na K’mwair, za¶ Lertagha z chêci± odda³by komukolwiek swoj± przepustkê do krainy magii.
- A najgorsze by³o... gdy jej oczy przyjê³y fio³kowy kolor... Nie, nie to chcia³em pomy¶leæ!- Zaperzy³ siê i ju¿ chcia³ na kogo¶ krzykn±æ karc±co za manipulowanie w jego my¶lach, ale w porê siê opamiêta³. Teraz spojrza³ z wyrzutem na ¶pi±cego, na brzuchu Urgaza.- Tylko gdyby¶ ty mi nie pomóg³, by³bym teraz z ni±!- Pomy¶la³ zaciskaj±c piê¶æ, najmocniej jak tylko umia³.- Nie, nie chcê o tobie teraz my¶leæ.- I zacz±³ w wyobra¼ni recytowaæ d³ugie receptury mikstur.
-Czemu nie chcesz o niej my¶leæ?- Zapyta³ g³os, który nie nale¿a³ do ¿adnego z jego towarzyszy. Co wiêcej by³ to damski g³os tak miêkki i delikatny jak letni wiatr.
Lertagha rozejrza³ siê, lekko podnosz±c siê z miejsca, ale nikogo tam nie by³o. Nikogo, nie licz±c trzech nastolatków ¶pi±cych nieopodal. Najwidoczniej nie s³ysz±cych g³osu.
-Przecie¿ j± kochasz, wiêc czy nie powiniene¶ o niej my¶leæ?- G³os znowu siê odezwa³, tym razem szeptem, ale jakby tu¿ ko³o prawego ucha Lertaghi.
Ch³opak obejrza³ siê, ale nikogo tam nie by³o. Gdy jednak znowu spojrza³ przed siebie, zobaczy³ piêkn± kobietê, niewiele starsz± od niego. Mia³a ona d³ugie, kruczoczarne w³osy z których wystawa³o mnóstwo czarnych i ciemnozielonych piór. Jej oczy by³y czarne, ale mieni³y siê zieleni± gdy patrzy³o siê na nie spod innego konta. Jej strój równie¿ by³ ciemny. D³uga, czarna suknia z szerokimi, zwisaj±cymi jej do kolan, rêkawami by³a zaprojektowana w ten sposób, ¿e podkre¶la³a kobiece kszta³ty nieznajomej, którymi mog³a siê pochwaliæ. Suknia tylko po bokach siêga³a ziemi, za¶ w pozosta³ych miejscach by³a bardzo krótka. Na Entheir uznaliby¶my tak± kreacjê za do¶æ dziwn±, ale i na K’mwair takie stroje ju¿ dawno wysz³y z mody. Lertagha jednak widzia³ podobne stroje na ró¿nych obrazach przedstawiaj±cych czarownice i czarodziejki z okresu zwanego Meagxemer. Wtedy w³a¶nie najbardziej rozwinê³y siê kreacje, g³ównie ¿eñskie, które przesta³y byæ modne z trzysta lat temu. Piêkna i m³oda twarz nieznajomej jednak nie wskazywa³a na to, by dziewczyna mog³a pamiêtaæ ten w³a¶nie okres.
W koñcu po d³u¿szej chwili Lertadze uda³o siê oderwaæ wzrok od piêknej kobiety, ale wtedy zda³ sobie sprawê, ¿e nie znajduje siê tam, gdzie jeszcze przed chwil± by³. Ciemnoskóry nastolatek le¿a³ na drewnianej pod³odze tak czystej, ¿e widzia³ w niej swoje przera¿one odbicie. Oboje przebywali w do¶æ du¿ej sali, o wysokich kamiennych ¶cianach. Wysoko pod sufitem wisia³a olbrzymia klepsydra, na której widok w g³owie ch³opaka narodzi³o siê wiele wyobra¿eñ, jeszcze bardziej zwiêkszaj±c jego przera¿enie. Obejrza³ siê naoko³o i w tym momencie poczu³ jakby jego serce podskoczy³o do gard³a i tam ugrzêz³o. Przez chwilê Lertagha nie móg³ z³apaæ powietrza, ale w koñcu postanowi³ co¶ zrobiæ.
-Kim jeste¶?- Zapyta³, staraj±c siê by jego g³os brzmia³ do¶æ naturalnie, ale nie do koñca mu to wysz³o.
Nieznajoma u¶miechnê³a siê lekko, a jej twarz jeszcze bardziej wypiêknia³a.
-Powiedz na które pytania mam odpowiedzieæ najpierw.- G³os kobiety by³ delikatny i ciep³y, co choæ trochê uspokoi³o Lertaghê. Jednak zmiesza³ siê trochê, bo przecie¿ zada³ dopiero jedno pytanie. Przyjrza³ siê niepewnie czarnym oczom, jakby oczekiwa³, ¿e one mu odpowiedz±. –Chodzi mi o to, ¿e nie wiem czy odpowiedzieæ na to do¶æ grzeczne pytanie, które wypowiedzia³e¶ na g³os, czy na te mniej grzeczne, które kr±¿± po twej g³owie.- Ca³y czas mówi³a z takim samym wyrazem g³osu, w którym ch³opak nie wykry³ z³ych zamiarów, ale sk±d ona wiedzia³a o czym on my¶li..?
-Wiêc, aby zbudowaæ wiêksze napiêcie odpowiem pierw na pytania, które przypuszczam, ¿e wstydzi³e¶ siê wypowiedzieæ na g³os.
Ch³opak podniós³ siê, ale zauwa¿y³, ¿e postaæ kobiety unosi siê w powietrzu. Jej stopy wisia³y piêæ centymetrów nad ziemi±.
-Nie jestem: ani wied¼m±...- tu pos³a³a wymowne spojrzenie Lertadze, ale ciep³o bij±ce z jej oczu psu³o efekt-...ani zjaw±, choæ to mo¿na ró¿nie zinterpretowaæ, ale na pewno nie jestem elfk±.- W tym momencie zatrzyma³a siê, a jej twarz trochê posmutnia³a.– Jestem ¿ywa, ale muszê przyznaæ, ¿e przez krótki czas tak nie by³o... Nie, nie jestem wampirem.- U¶miechnê³a siê odpowiadaj±c na nowe pytanie wyci±gniête wprost z umys³u ch³opca.- Ale jestem do¶æ stara, o ile mo¿na tak powiedzieæ.- Jej twarz jeszcze bardziej poszarza³a.- Natomiast jestem druidk± nieznanego ju¿ klanu Estea.
Na to s³owo umys³ Lertaghi zwiêkszy³ obroty. W pi±tej klasie w szkole im. Strucjana, na egzaminie koñcowym z historii K’mwair mia³ pytanie zwi±zane z tym klanem. Nie pamiêta³ jak dok³adnie ono brzmia³o, ale pamiêta³ jakiej odpowiedzi udzieli³.- „Klan Estea zosta³ wybity przez grupê wêdruj±cych ³owców przygód op³aconych przez burmistrza miasta Margan. Sta³o siê to roku Smoczej Ery cztery tysi±ce dziesi±tego.”- Mimo ¿e Lertagha nie poda³ imion ³owców przygód profesor Gujs uzna³ jego odpowied¼.
-Bzdura!- Po raz pierwszy od pocz±tku rozmowy kobieta wrzasnê³a, a w jej oczach pojawi³ siê niebezpieczny ogieñ.- Zostali¶my podstêpnie zabici przez Mroczne Elfy, jaki to by³ klan nie powiem, bo nie znam ¿adnego, ale sta³o siê to kilka lat przed przybyciem tych z³odziei. Poza tym naprawdê my¶la³e¶, ¿e zabi³a by nas garstka tak nêdznych wymiotów?
-Nie wiedzia³em o tym, przepraszam.- Lertagha zd±¿y³ siê ju¿ przyzwyczaiæ, ¿e nieznajoma czyta w jego my¶lach, wiêc odpowied¼ tylko powtórzy³ dwukrotnie nie wypowiadaj±c niczego.
-A tak w ogóle to mnie znasz...-Odpowied¼ ch³opaka najwidoczniej jej wystarczy³a, gdy¿ u¶miech powoli zacz±³ powracaæ na jej twarz.- Mo¿e nie tak dobrze i nie za d³ugo, ale moje imiê ci przedstawiono.
Lertagha zacz±³ lustrowaæ pamiêæ w poszukiwaniu ciemnow³osej kobiety z piórami we w³osach. Ze szko³y nie móg³ sobie przypomnieæ nic co mia³o zwi±zek z druidami Estea, wiêc zacz±³ przypominaæ sobie portrety s³awnych czarownic ze szko³y, ale tam równie¿ nic nie by³o. Ani rodzice, ani dziadek te¿ nic mu nie opowiadali.- Przecie¿ ona powiedzia³a, ¿e znam j± od niedawna... Nie mo¿liwe...- Jego spojrzenie poszybowa³o w kierunku piór we w³osach kobiety.- W szkole, gdy omawiali¶my klan Estea.- Powiedzia³ w my¶lach tak, aby dziewczyna go „s³ysza³a”.- Profesor Gujs mówi³, ¿e ka¿dy z was, droga Fewlis, móg³ przybraæ formê Akhary.
-Brawo.- Us³ysza³ g³os druidki.- I nie wiesz czego od ciebie chcê? Tylko widzisz to Ty chcesz co¶ co ja mogê ci daæ.
-O czym ona mówi... jak...-W g³owie Lertaghi wybuch³a bomba, nie wiedzia³ co my¶leæ. O czym ona mog³a my¶leæ.
-¯a³owa³e¶ swego wyboru co do K’mwair. Zostawi³e¶ sw± dziewczynê na Entheir nic nie mówi±c jej o tym kim naprawdê jeste¶, gdzie siê wybierasz i ¿e mo¿ecie siê ju¿ wiêcej nie spotkaæ.
G³os Fewlis by³ pe³en wyrzutu, ale Lertagha nie zauwa¿y³ go, gdy¿ z³apa³ siê pewnej nadziei i zastanawia³ siê jak zadaæ odpowiednie pytanie.- Czy mo¿esz...- zacz±³, ale kobieta mu przerwa³a.
-Niestety, a¿ takiej mocy nie mam, a i tak bardziej przydasz siê tutaj ni¿ tam. Moja moc pozwala mi odizolowaæ pewn± czê¶æ umys³u i choæ ma to przeogromny zasiêg to jednak nie mogê wszystkiego, a zw³aszcza wys³aæ ciê z powrotem na Ziemiê, zreszt± sam to powiniene¶ wiedzieæ.- Mia³a racjê, bo w szkole uczono ich, ¿e na portal na³o¿one s± ró¿ne, potê¿ne zaklêcia, które nie pozwalaj± na przej¶cie osobom nieupowa¿nionym do innego ¶wiata.- Mogê jednak daæ ci szansê na po¿egnanie jej.
Ch³opak wytrzeszczy³ na ni± oczy.- Jak ona chce to zrobiæ, je¿eli nie mo¿e z³amaæ zaklêæ oddzielaj±cych jeden ¶wiat od drugiego.
-Wcale nie muszê ³amaæ ¿adnych zaklêæ, gdy¿ czary o których my¶lisz nie pozwalaj± tylko na przej¶cie z jednego ¶wiata do drugiego, a to du¿a ró¿nica.- Ostatnie s³owa doda³a szybko, odczytuj±c kolejne my¶li Lertaghi.- Widzisz, cia³o nie mo¿e przedrzeæ siê przez barierê tych zaklêæ, ale umys³ jak najbardziej.- Ch³opak stara³ siê nic nie my¶leæ, ¿eby nie przerywaæ druidce. S³ucha³ tylko uwa¿nie ka¿dego jej s³owa.- Wiesz gdzie znajduje siê teraz twój umys³?
-Jak to gdzie? W moim ciele.- Ta odpowied¼ wyda³a mu siê tak oczywista, ¿e nie zauwa¿y³, ¿e Fewlis po raz pierwszy pozwoli³a mu odpowiedzieæ na zadane przez ni± pytanie.
-Niestety muszê powiedzieæ, ¿e siê mylisz. Twojego cia³a tu nie ma, tak samo jak i mojego. To co teraz widzisz to tylko zmaterializowanie moich my¶li, przecie¿ widzia³e¶ moj± prawdziw± formê. Tak wygl±da³am przed ¶mierci±.- Tu na chwilê przesta³a mówiæ, a jej twarz nie promienia³a ju¿ tak bardzo jak wcze¶niej. Lertagha czyta³, ¿e druidzi po ¶mierci naradzaj± siê w ciele swego patrona zwierzêcego, by móc dalej s³u¿yæ naturze, wiêc to samo sta³o siê z Fewlis, która musia³a mieæ to cia³o ju¿ od ponad tysi±ca lat.- Za¶ ja rozmawiam z twoimi zmaterializowanymi my¶lami.
Ch³opak niewiele z tego rozumia³, ale ufa³, ¿e kobieta zaraz mu to wyja¶ni.
-Dziêki mojej mocy i umiejêtno¶ciom, mogê wyodrêbniæ my¶li innych ludzi, oczywi¶cie o ile tego chc±. Przy pomocy kilku zaklêæ sprawi³am, ¿e twój umys³ przeniós³ siê tutaj z wygl±dem jaki posiadasz w rzeczywisto¶ci, a znajdujemy siê wewn±trz mojej ¶wiadomo¶ci, gdy¿ tu mam najwiêksz± moc.- Na chwilê przesta³a mówiæ, jakby oczekuj±c na jakie¶ pytanie. Przejrza³a umys³ Lertaghi, ale najwidoczniej uzna³a, ¿e na ¿adne z pytañ, które tam przeczyta³a, nie musi odpowiadaæ, bo kontynuowa³a.- Jak zapewne wiesz, sprzyjaj±cy uk³ad planet pozwala przez piêæ dni w roku na przej¶cie z K’mwair na Entheir i na odwrót. Nie mogê przetransportowaæ materii, ale umys³ tak. Mogê sprowadziæ tutaj umys³ Sylwii, ale tylko na krótko.
W umy¶le Lertaghi ostatnie zdanie Fewlis sprawi³o dziwn± pustkê. Nie wiedzia³ co odpowiedzieæ, ale w koñcu odezwa³o siê w nim g³o¶ne „TAAAK”, a serce zabi³o tak mocno i szybko, ¿e poczu³ ból w klatce piersiowej.
-Tylko daj mi dokoñczyæ, bo to bardzo wa¿ne. Po pierwsze: sprowadzenie czyjego¶ umys³u z tak daleka jest trudne i mo¿e siê nie udaæ, wiêc obiecaj, ¿e nie bêdziesz siê w¶cieka³ na mnie je¿eli nie wyjdzie.- Gdy wyczyta³a w jego umy¶le odpowied¼ kontynuowa³a.- Mo¿emy zwiêkszyæ szanse na to, ¿e To uda nam siê, je¿eli u¿yjesz swojej mocy, a mianowicie u¿yczysz jej mi.
Lertagha by³ tak podniecony i zniecierpliwiony, ¿e bez ¿adnego zastanowienia powiedzia³ „tak”, jednak tym razem to nie usatysfakcjonowa³o Fewlis.
-Pos³uchaj uwa¿nie: MO¯ESZ u¿yczyæ mi mocy, co MO¯E zwiêkszyæ szanse, ale nie musi. Jednocze¶nie mo¿e okazaæ siê to zbyt trudne i oboje mo¿emy straciæ przytomno¶æ, albo nawet ¯YCIE!!!
Ostatnie s³owo zabrzêcza³o w g³owie ch³opaka tak mocno, jakby wykrzykn±³ go chór druidek.- Straciæ ¿ycie, co te s³owa oznaczaj±?- Dopiero po chwili zrozumia³.- Ja mogê zaryzykowaæ, ale dlaczego ONA ma to robiæ?- Na chwilê zapomnia³ o tym, ¿e Fewlis czyta w my¶lach, a gdy to do niego dotar³o poczu³ pieczenie na policzkach. Fewlis lekko siê u¶miechnê³a, ale Lertagha dalej zastanawia³ siê nad tym.- ...czego...hmm...Dlaczego chcesz to dla mnie zrobiæ?
-Nie wiem czy zauwa¿y³e¶, ale te¿ kiedy¶ by³am m³oda i by³am te¿ zakochana, wiêc wiem jak to jest. Poza tym wiem, ¿e jeste¶ dobrym cz³owiekiem...- Ale wyczytuj±c jego nastêpne my¶li u¶miechnê³a siê szerzej.- Mn± siê nie przejmuj. Prze¿y³am ju¿ wiele, wiêc JE¯ELI nawet umrê to nic takiego siê nie stanie, to nie jest takie z³e.- Lertagha w pierwszym momencie nie zrozumia³, ale po chwili przypomnia³ sobie, ¿e przecie¿ ona ju¿ raz umar³a.- Podkre¶lam, ¿e istnieje ma³a szansa na ¶mieræ, przy tym zaklêciu, ale chodzi mi oto by¶ wiedzia³, ¿e taka istnieje. Widzisz t± klepsydrê?- Spojrza³ w górê. Tu¿ nad ni± w powietrzu wisia³a olbrzymia klepsydra, któr± jaki¶ czas temu ch³opak zauwa¿y³.
-Ciekawe ile minê³o godzin odk±d tu jestem?- Zapyta³ sam siebie w my¶lach.
Fewlis zignorowa³a to pytanie, choæ zna³a na nie odpowied¼. Byli tam zaledwie pó³ godziny, ale nie dziwi³a jej zmiana orientacji czasowej Lertaghi. Wyczuwa³a zmiany jego my¶li, nastawienia i nastroju.
-Ka¿da chwila, w której Sylwia bêdzie w moim umy¶le bêdzie mnie os³abia³o. Obliczy³am, ¿e powinno mi starczyæ mocy na jakie¶ pó³ godziny, mo¿e trochê mniej, ale w³a¶nie tyle ustawi³am na tej klepsydrze. Gdybym os³ab³a na tyle, ¿e nie bêdê wstanie jej i ciebie odes³aæ z powrotem gdy piasek siê przesypie to zaklêcie rzucone na t± klepsydrê ode¶le was w³a¶nie w tym momencie.- Na chwilê przesta³a mówiæ, jakby zastanawiaj±c siê jak zacz±æ nastêpn± kwestiê.- Wiêc czy u¿yczysz mi mocy?- Z umys³u Lertaghi wyczyta³a zgodê.-Po drugie: nie wiem czy bêdê mog³a z tob± porozmawiaæ po twoim spotkaniu z Sylwi±, ale musisz mi przysi±c, ¿e nikt nie dowie siê o tym co tu siê wydarzy³o i o... mnie... A zw³aszcza Arin. Nie pytaj mnie dlaczego, po prostu obiecaj mi to.
Lertagha uzna³, ¿e powinien to zrobiæ, mimo ¿e nie rozumia³. Ona ryzykowa³a dla niego ¿ycie, a on teraz mia³by nie zrobiæ tego, o co go prosi?- Przysiêgam, ¿e nikomu nie powiem.- Rzek³ trzymaj±c praw± d³oñ na sercu, ch³opak dopiero teraz poczu³, ¿e ono bije tak mocno, jakby chcia³o wyrwaæ siê z jego klatki piersiowej.
-Wiêc jeszcze tylko jedno.- Powiedzia³a, czuj±c, ¿e powinna to wyja¶niæ.- Jako, ¿e to mój umys³ bêdê s³ysza³a wasze my¶li i naprawdê nic na to nie poradzê.
Lertagha zrozumia³ i pomy¶la³, ¿e „to nic, mo¿emy zaczynaæ”. Nim zd±¿y³ to przemy¶leæ, serce zabi³o mu jeszcze mocniej. Poczu³ zapach za którym tak têskni³. Mimowolnie spojrza³ na klepsydrê, która zaczê³a ju¿ wyznaczaæ pó³godziny.
-Aretan, to naprawdê ty?- Zapyta³ delikatny g³os, w którym miesza³a siê nuta niedowierzania.
Lertagha obróci³ siê, nie zauwa¿aj±c, ¿e Fewlis gdzie¶ nagle zniknê³a. Tu¿ za nim sta³a Sylwia, o której tak d³ugo zapomnieæ nie móg³. Nie widzia³ siê z ni± prawie trzy miesi±ce, gdy¿ tego wymaga³ regulamin szko³y, do której uczêszcza³. Gdy ujrza³ fio³kowe oczy jego serce zabi³o jeszcze mocniej, gdy¿ by³y ca³e za³zawione.
-Tak to ja.- Nie wiedzia³ co powiedzieæ, ale te s³owa starczy³y, bo Sylwia odrzuci³a d³ugie, b³yszcz±ce, blond w³osy na plecy i u¶cisnê³a z ca³ych si³ ciemnoskórego ch³opaka niewiele od niej wy¿szego i poca³owa³a go w usta. Lertagha poczu³ smak jej szminki. Poczu³, jakby unosi³ siê w powietrzu. Spojrza³ w górê i ujrza³ klepsydrê. Dopiero w tym momencie przypomnia³ sobie, w jakim celu teraz siê z ni± spotka³. Nie chcia³ tego, ale musia³. Odsun±³ wargê od jej ust, choæ dalej j± obejmowa³.
-Muszê ci powiedzieæ co¶ wa¿nego, a nie mam za wiele czasu.- Spojrza³ jej w oczy.- Ale czy ona mi uwierzy?- Zapyta³ w my¶lach i us³ysza³ g³os Fewlis wewn±trz swojej g³owy odpowiadaj±cy.
-Na pewno ci uwierzy, bo ciê kocha.- To mu doda³o odwagi.
-Widzisz Sylwia, jestem...czarodziejem.- Spodziewa³ siê, ¿e go odepchnie, uderzy, albo uzna za szaleñca. Ale by³o inaczej. Po³o¿y³a rêce na jego ramionach i wtuli³a g³owê w jego pier¶. Lertagha us³ysza³ st³umione „wiedzia³am”. W tym momencie ch³opakowi zabrak³o s³ów. By³ przygotowany na to by siê t³umaczyæ, wyja¶niaæ jak, dlaczego...
-Twój dziadek mi powiedzia³, ale wiedzia³am ju¿ wcze¶niej czu³am, ¿e jeste¶ inny, wyj±tkowy.- Zaczê³a p³akaæ, a serce ch³opaka nagle sta³o siê bardzo ciê¿kie, a w gardle mu zasch³o.- Gdy zaczê³y siê wakacje, a twoja mama powiedzia³a, ¿e wyjecha³e¶ i ju¿ nigdy nie wrócisz posz³am do twego dziadka, on mi wszystko wyja¶ni³.
Lertagha wiedzia³, ¿e prawo czarodziejów zabrania mówienia komukolwiek na K’mwair i na Entheir tajemnicy obu ¶wiatów, ale wiedzia³, ¿e jego dziadek zrobi³by dla niego wszystko. Teraz by³ wiêc pewien, ¿e wyja¶ni³ on dos³ownie wszystko Sylwii.
-Nie jeste¶ na mnie...- Przerwa³ mu jednak smak jej ust. Teraz p³aka³ i on. Wszystko wyda³o mu siê jeszcze trudniejsze ni¿ wcze¶niej i wiedzia³, ¿e jeszcze trudniej bêdzie mu siê pogodziæ z my¶l±, w której ju¿ nigdy mo¿e siê nie zobaczyæ ze swoj± ukochan±.
Nie wiedzia³ jak d³ugo trwali w poca³unku. Poca³unku którym ze sob± rozmawiali. Poca³unku w którym zawarty by³ ca³y ból, têsknota, mi³o¶æ, wierno¶æ i przysiêga. Przysiêga, ¿e nigdy nie zakochaj± siê w nikim innym. Przysiêga wierno¶ci a¿ po kres...
Lertagha nie uzna³ czasu za zmarnowany, trochê siê uspokoi³, ale serce go bola³o...têskni³o, mimo ¿e jeszcze nie skoñczy³o po¿egnania. Ch³opak nie zdziwi³ siê gdy nagle smak ust Sylwii znikn±³ i odp³yn±³ w dal. Przez chwilê jeszcze czu³ zapach mi³o¶ci, ale potem i on odsun±³ siê w ciemno¶æ i poczu³ uderzenie wiatru w twarz.
Ciemnoskóry ch³opak otworzy³ oczy. Sta³ nad nim jego przyjaciel.
-W koñcu siê obudzi³e¶.- Powiedzia³ Urgaz z ironicznym g³osem, ale Lertagha wiedzia³, ¿e to nie by³ sen. Dopiero teraz osun±³ siê do krainy snów, gdzie ci±gle na nowo prze¿ywa³ ostatni poca³unek na po¿egnanie.



Proszê o komentarze, je¶li siê spodoba (w co w±tpiê;p) mogê daæ poprzednie rozdzia³y^^


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szeregowy265



Do³±czy³: 29 Mar 2012
Posty: 1
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5

PostWys³any: Czw 9:30, 29 Mar 2012    Temat postu:

No jak dla mnie super, bardzo klimatyczne

Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angerdragon



Do³±czy³: 26 Pa¼ 2011
Posty: 23
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5
Sk±d: P³ock

PostWys³any: Sob 22:02, 14 Kwi 2012    Temat postu:

Nic specjalnego, ale dziêkujêWink czasami potrzebne s± mi³e s³owa;P

Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon_Warrior
God Emperor


Do³±czy³: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczyta³: 0 tematów

Pomóg³: 16 razy
Ostrze¿eñ: 0/5

PostWys³any: Sob 22:44, 14 Kwi 2012    Temat postu:

przeklejê sobie to w tygodniu do worda czy czego¶ w czym bêdzie siê da³o czytaæ i tez dam znaæ zeby nie by³o ;P

Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angerdragon



Do³±czy³: 26 Pa¼ 2011
Posty: 23
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5
Sk±d: P³ock

PostWys³any: Sob 23:13, 14 Kwi 2012    Temat postu:

Hehe, gdzie¶ to chyba mam w Wordzie na dysku, z akapitami normalnymi itp:P Wiêc mogê zawsze wys³aæ na maila czy co¶, je¶li kto¶ chêtny;p Ale to nic specjalnego, pisane jak by³em gówniarz (15 lat chyba), wiêc nie ma co siê spodziewaæ efektów specjalnych:)

Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon_Warrior
God Emperor


Do³±czy³: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczyta³: 0 tematów

Pomóg³: 16 razy
Ostrze¿eñ: 0/5

PostWys³any: Nie 0:20, 15 Kwi 2012    Temat postu:

oj 15 lat faktycznie nie do koñca zachêca ;P
masz co¶ nowszego ? Razz bo w sumie jak co¶ jest mocno stare to nie do koñca bêdzie sens to komentowaæ konstruktywnie Wink


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum P³ocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona G³ówna -> Sekcja Twórcza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach


fora.pl - za³ó¿ w³asne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin