Forum P³ocki Klub Fantastyki Elgalh'ai
Ma³y ruch? Zapraszamy na www.facebook.com/elgalh/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   U¿ytkownicyU¿ytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ciZaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ci   ZalogujZaloguj 

Shadu - historia pewnego zabojcy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum P³ocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona G³ówna -> Sekcja Twórcza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastêpny temat  
Autor Wiadomo¶æ
Angerdragon



Do³±czy³: 26 Pa¼ 2011
Posty: 23
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5
Sk±d: P³ock

PostWys³any: ¦ro 13:01, 26 Pa¼ 2011    Temat postu: Shadu - historia pewnego zabojcy

Cz.1 Krew Zabojcy

Shadu wszed³ do karczmy i usiad³ przy czwartym stoliku od prawej. Zamówi³ piwo, zap³aci³ z napiwkiem i czeka³, lecz nie zrobi³ nawet ³yka. „Misja nie jest jeszcze skoñczona, nie mogê piæ.” Pomy¶la³ po czym rozejrza³ siê po izbie. Trzy zakapturzone postacie siedzia³y w milczeniu, tak samo jak on, ka¿dy mia³ kufel piwa, ale ¿aden nie upi³ ani ³yka. „Wnioskuj±c po poziomie piany, czekaj± tu ju¿ od co najmniej po³owy godziny, te¿ s± w trakcie misji”. Shadu czu³ to dziwne mrowienie na karku – by³ obserwowany.

Po trzech minutach do karczmy wszed³ podpity mê¿czyzna i chwiejnym krokiem przeszed³ obok stolika zabójcy, lecz potkn±wszy siê o w³asne nogi wpad³ na siedz±cego. Gdy odszed³, czu³ ju¿, i¿ jedna kieszeñ jest pusta, za¶ druga wype³niona, a wiêc dosta³ z³oto i nowe rozkazy. Shadu siedzia³ tak jeszcze piêæ minut, po czym wsta³, nim wyszed³, zauwa¿y³ kontem oka i¿ trójka zakapturzonych mê¿czyzn tak¿e wsta³a. „Amatorzy” pomy¶la³.

Automatycznie skrêci³ w zaciemnion± uliczkê i upu¶ci³ sakiewkê, po czym b³yskawicznie znikn±³ w cieniu pobliskiego ¶mietnika. Ledwie to uczyni³, a zza rogu pojawi³a siê trójka nieznajomych. Jeden z nich podbieg³ do sakiewki i podniós³ j±, chwilê pó¼niej upad³ na ziemiê, przez u³amek sekundy Shadu widzia³ przekrwione bia³ka oczu mê¿czyzny i wyraz przera¿enia na ustach. Musia³ zrozumieæ, i¿ to by³a pu³apka, ale zabójca myli siê tylko raz.

-Nie ruszaj go. – Powiedzia³ jeden z pozosta³ych, gdy¿ jego kompan pochyli³ siê nad martwym towarzyszem. Shadu uniós³ ma³y kamieñ i rzuci³ nim w ¶mietnik stoj±cy znacznie dalej. Ha³as zadzia³a³, obaj mê¿czy¼ni ruszyli w tamto miejsce, gdy tylko przechodzili obok Shadu, ten b³yskawicznie z³apa³ tego z ty³u, stoj±c za nim i trzymaj±c sztylet przy jego gardle, jednocze¶nie mocno trzymaj±c, by nie móg³ siê ruszyæ.
-Ani drgnij. – Powiedzia³ do drugiego, który zd±¿y³ siê ju¿ odwróciæ. Shadu wyplu³ ig³ê skrywan± pod jêzykiem i trafi³ prosto w podniebienie mê¿czyzny naprzeciwko, który w szoku otworzy³ usta. Trzy sekundy pó¼niej le¿a³ ju¿ martwy. Paznokciem od najmniejszego palca Shadu zadrapa³ cz³owieka, którego trzyma³ do tej pory, ale teraz pu¶ci³. Cz³owiek przewróci³ siê natychmiast, nie mog±c utrzymaæ równowagi.
-Co mi zrobi³e¶?- Zapyta³ przera¿ony.
-Zabi³em. – Rzek³ ch³odno Shadu. – Ale za nim umrzesz, powiedz mi z jakiej gildii jeste¶ i kto Ciê przys³a³. Mê¿czyzna pokrêci³ g³ow±, ale odpowiedzia³ natychmiast.
-Jestem ze Z³odziejskiej Piê¶ci i dosta³em zlecenie od szefa gildii, kto by³ zleceniodawc± nie wiem. – Odpowiedzia³ bezbarwnym, otêpia³ym g³osem cz³owiek.
-Gdzie siê znajduje twój szef?
-Aktualnie w Bergen. – Odpowiedzia³, zaczynaj±c siê powoli ¶liniæ
-Ilu ma tam ludzi?
-Ponad stu… – Wysapa³, po czym wrzasn±³ i po u³amku sekundy by³ ju¿ martwy.
W stronê Shadu lecia³ komar, zabójca widzia³ go dobrze, i gdyby chcia³ przebi³by go w locie. „Je¶li siê odwa¿y, niech spróbuje mojej krwi.” Pomy¶la³ i odczeka³ chwilê, komar usiad³ mu na policzku i gdy zrobi³ ma³y ³yk pad³ martwy, szamoc±c siê przez parê sekund. „Wspó³czujê mu, umar³ w wiêkszych mêczarniach ni¿ tamte ¶cierwa.” Strz±sn±³ komara i wyszed³ z uliczki, podnosz±c sakiewkê, któr± wcze¶niej upu¶ci³.
-Najpierw misja, a potem zajmê siê Z³odziejsk± Piê¶ci±. – Powiedzia³ sam do siebie i ruszy³ w ciemn± noc.


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angerdragon



Do³±czy³: 26 Pa¼ 2011
Posty: 23
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5
Sk±d: P³ock

PostWys³any: ¦ro 13:02, 26 Pa¼ 2011    Temat postu:

Cz. 2 Cieñ Zabojcy

Shadu siedzia³ w swoim pokoju, który wynaj±³ na t± noc. Jak zawsze ustawi³ pu³apki i zacz±³ czytaæ rozkazy.
-A wiêc tym razem bez zabijania? – Skrzywi³ siê lekko, zadania, gdzie nie mo¿e byæ ani jednej ofiary s± trudniejsze. Zw³aszcza, je¶li masz wej¶æ do ¶rodka ¶ci¶le strze¿onego banku, zabezpieczonego wieloma pu³apkami i wykra¶æ z najg³êbiej po³o¿onej skrytki jeden ma³y przedmiot.
-Zielone Oko Smoka, szmaragdowy klejnot wielko¶ci piê¶ci…- Odczyta³ pó³g³osem. -No có¿ teraz siê wy¶piê, jutro w dzieñ zrobiê wstêpny rekonesans, a wieczorem siê zobaczy…

Shadu zgasi³ lampkê i rozejrza³ siê jeszcze raz: „ tam jest okno, linka przymocowana, tutaj krzes³o, kolce rozsypane, wiêc wszystko jest”. I zasn±³. Jak zwykle ¶ni³y mu siê niezliczone twarze, nie wiedzia³ nawet kiedy je spotka³, wiedzia³ jedno, ¿e wyraz przera¿enia, który na nich siê rysowa³, to z jego powodu, ka¿dy z nich na szczê¶cie ju¿ nie ¿y³. By³y ich tysi±ce, krzycza³y, jêcza³y, przeklina³y i patrzy³y tym zimnym, martwym wzrokiem wprost w oczy Shadu. Zabójca postrzeg³ te¿ oczy, które widzia³ dzisiaj. „To ich wina, mogli mnie nie atakowaæ.”

Po¶ród jêków us³ysza³ cichy trzask w zamku, to automatycznie wybudzi³o Shadu ze snu, bezszelestnie poderwa³ siê i usiad³, potrz±sn±³ rêkawami, co sprawi³o i¿ wysunê³y mu siê metalowe szpony. Jeszcze jedno szczêkniêcie zamka, i drzwi lekko siê uchyli³y. Shadu natychmiast ukry³ siê za ³ó¿kiem, wyczekuj±c moment, w którym pierwszy z napastników wpad³ w pu³apkê i wrzasn±³, nikt nie us³ysza³ ruchu zabójcy.

Cz³owiek, który otworzy³ drzwi wytrychem, zosta³ trafiony przez przymocowan± do nich ma³± kuszê, be³t trafi³ prosto miêdzy oczy. Pozostali przebiegli nad trupem i rzucili kilkoma sztyletami w ³ó¿ko, trafiaj±c miêdzy innymi w poduszkê rozsypuj±c pióra. Zabójcy wbiegli do ¶rodka, ale pierwszy te¿ wrzasn±³ g³o¶no i przewróci³ siê, tyle ¿e nadal ¿ywy.
-Nie podchod¼cie, tu jest co¶ rozsypane. – Trzy zakapturzone postacie przesz³y naoko³o, Shadu wiedzia³ o ich liczbie, dziêki krokom.
-Piêæ, cztery, trzy, dwa, jeden… - Odliczy³ zabójca schowany za ³ó¿kiem, mê¿czyzna, który wszed³ na ustawione kolce jêkn±³ i umar³. Trzej pozostali zbli¿yli siê bardziej i gdy stali ju¿ przy ³ó¿ku, Shadu wyskoczy³ i szybkimi ruchami przebi³ gard³a dwóch z napastników przymocowanymi do r±k trzema ostrzami. Nim trzeci zd±¿y³ zareagowaæ, zabójca wyplu³ w niego zatrut± ig³ê, ca³a trójka pad³a w tym samym momencie.

Shadu podszed³ do jednego z martwych i siêgn±³ za jego pazuchê, zabra³ mieszek i lekki drewniany emblemat z narysowan± piê¶ci±. –Z³odziejska Piê¶æ. Zabójca us³ysza³ ju¿ kroki zbli¿aj±cych siê osób wbiegaj±cych po schodach, schowa³ obie rzeczy, wstrz±sn±³ rêkawami i szpony schowa³y siê. Sprintem ruszy³ do okna chwytaj±c za zwisaj±c± linkê i wybijaj±c okno zsun±³ siê na ziemiê. Szybko rzuci³ okiem na okno, którym co dopiero wyszed³, w pomieszczeniu nagle zapali³o siê ¶wiat³o. Shadu ukry³ siê w jednej z uliczek i ruszy³ wolnym krokiem w stronê banku. „Chyba bêdê musia³ zacz±æ ju¿ dzisiaj”.

Kilka ulic dalej Shadu wyj±³ kotwiczkê z link± i zarzuci³ na dach domu, po czym wspi±³ siê po niej, zwin±³ i schowa³. Po³o¿y³ siê, tak by widzieæ bank. Wyj±³ lornetkê i zacz±³ obserwowaæ obiekt. Zacz±³ kalkulowaæ.

Z pierwszego rozpoznania wysz³o i¿ bank jest pilnowany przez co najmniej 8 osób, które ci±gle patroluj±, a wiêc bêdzie mia³ od piêciu do dziesiêciu sekund by dostaæ siê do ¶rodka.
-No niech bêdzie, zobaczê, mo¿e zakoñczê to ju¿ dzisiaj. – Schowa³ lornetkê i zeskoczy³ na dó³. Odczeka³ a¿ pierwszy patrol zniknie za rogiem i szybkim, bezszelestnym truchtem podbieg³ do ¶ciany, ukry³ siê we wnêce. Us³ysza³ ju¿ g³osy nastêpnych stra¿ników, przeszli obok niego, byli przy nim zaledwie przez sekundê i to w ruchu, ale to starczy³o, by Shadu zabra³ wisz±cy przy pasku jednego stra¿nika klucz. Obaj zniknêli za rogiem, Shadu zarzuci³ kotwiczkê na dach dwu piêtrowego banku i poczeka³ znowu.

Gdy kolejny patrol przeszed³ Shadu szybko wspi±³ siê na górê i schowa³ linkê. Podszed³ do drzwi i wybada³ je. – Pu³apka i alarm. Wyj±³ ma³± zapa³kê i podpali³ j±, wysun±³ rêkê aby na drzwi pada³ jej cieñ. Cieñ natychmiast sta³ siê cieñszy i d³u¿szy, prze¶lizgn±³ siê przez szczelinê pod drzwiami i przeci±³ dwie linki, czujki dla pu³apki i dzwonka. Shadu wyj±³ wytrych i otworzy³ drzwi. Znajdowa³ siê na szczycie schodów, widzia³ je dobrze, mimo i¿ by³o ciemno.

-Magia wykrywaj±ca ruch i szepcz±ce obrazy. – Pomy¶la³ po chwili. – Czyli nie mogê tylko chodziæ po schodach, no i muszê byæ cicho. – Doda³ po kilku sekundach. – Dobra, za³atwiê to szybko, to jutro udam siê do Bergen. – Wiedzia³, ¿e jak wejdzie to bêdzie musia³ dokoñczyæ od razu robotê, wiêc zrobi³ rozpêd i skoczy³, zrobi³ trzy salta w powietrzu po czym roz³o¿y³ p³aszcz przymocowany do r±k. P³aszcz sprawi³ i¿ Shadu spada³ kilkukrotnie wolniej, a¿ w koñcu wyl±dowa³ na palcach, zupe³nie bezszelestnie.

Ruszy³ korytarzem, wymijaj±c i ukrywaj±c siê przed patroluj±cymi stra¿nikami. W koñcu znalaz³ stare mosiê¿ne drzwi. Wiedzia³, ¿e za nimi znajduje siê zej¶cie do podziemi, a zarazem do najdro¿szych skrytek, w tym i jego celu. Odczeka³, a¿ bêdzie szed³ stra¿nik z pochodni± i gdy tylko zosta³o rzucone na niego ¶wiat³o, zamieni³ siê w cieñ przylegaj±cy do ziemi. Przemkn±³ szybko pod szczelin± w drzwiach i znalaz³ siê w ¶rodku ciemnego korytarza id±cego w dó³, gdy tylko przesta³o na niego padaæ ¶wiat³o, natychmiast odmieni³ siê.

-Wiêc to ma byæ skrytka z herbem Czterech Ptaków? – Pomy¶la³ mijaj±c ró¿ne drzwi oznaczone herbami. Ale swoje zauwa¿y³ dopiero po godzinie, wiedzia³, ¿e musi ju¿ byæ kilkaset metrów pod Silvermoon. Podszed³ do drzwi i w³o¿y³ klucz ukradziony stra¿nikowi do zamka, przekrêci³, a te otworzy³y siê. – Idioci, kiedy zrozumiej±, ¿e ka¿da skrytka powinna mieæ inny klucz. Wszed³ do skrytki pe³nej z³ota i ró¿nych innych skarbów.

Shadu odnalaz³ klejnot. By³o jeszcze kilka ³adnych rzeczy, ale wed³ug jego zasad móg³ wzi±æ tylko jeden przedmiot dla siebie, wybra³ przepiêkny amulet wy³o¿ony kamieniami szlachetnymi, obie rzeczy schowa³ do kieszeni, zamkn±³ skarbiec i ruszy³ do wyj¶cia.

Gdy po godzinie stan±³ przy mosiê¿nych drzwiach, zaczeka³ chwilê wys³uchuj±c kroków. Gdy zniknê³y w oddali u³o¿y³ ma³± dziwn± ¶wiecê i zapali³ j±. Po czym zrobi³ to samo, co wtedy, gdy chcia³ siê tu dostaæ. „¦wietlik zniknie za dziesiêæ minut, oby go nie wykryli”. Pomy¶la³ chowaj±c siê za rogiem, w sam± porê, bo nadchodzi³ ju¿ kolejny stra¿nik.

Min±³ kilka nastêpnych osób, ukrywaj±c siê w odpowiednich momentach. Doszed³ ponownie do schodów, którymi wszed³. Tym razem jednak wyj±³ z ma³ego plecaczka ma³e przyssawki, które przyczepi³ do d³oni i stóp, po czym wszed³ na ¶cianê i przeszed³ do drzwi. Otworzywszy je wyszed³ na dach i umkn±³ niezauwa¿ony tak samo, jak dosta³ siê do ¶rodka.


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angerdragon



Do³±czy³: 26 Pa¼ 2011
Posty: 23
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5
Sk±d: P³ock

PostWys³any: ¦ro 13:04, 26 Pa¼ 2011    Temat postu:

Cz. 3 Kryjowka Zabojcy

Shadu odczyta³ dalsz± czê¶æ zadania.
-No nie, ile razy mam im mówiæ, ¿e nie zajmujê siê bezpo¶rednim dostarczaniem przesy³ek. – Skrzywi³ siê. – No ale dobra, nie mam czasu na organizowanie teraz ludzi z gildii.

Uda³ siê wiêc do dzielnicy magów, gdzie znajdowa³ siê zleceniodawca i przez otwarte okno wszed³ do ¶rodka. Zauwa¿y³ stoj±cego m³odego maga przy starej, masywnej ksiêdze ustawionej na podpórce.
-Szybki jeste¶ Shadu. – Powiedzia³ mag, a zabójca rozpozna³ ten g³os.
-Midas? Co Ty tu robisz? To Ty da³e¶ to zlecenie? – Zapyta³ bezbarwnie mê¿czyzna.
-Tak ja, potrzebujê ten klejnot, ale bardziej chcia³em Ciê ostrzec, dlatego wymusi³em, ¿eby¶ spotka³ siê ze mn± osobi¶cie.- Odszed³ od ksiêgi i po raz pierwszy spojrza³ na znajomego. Mia³ dziwnie czarne oczy, inne ni¿ kiedy¶, jego w³osy mimo m³odego wieku by³y siwe, za¶ na policzku mia³ d³ug± szramê.
-Co Ci siê sta³o. Ledwie dziesiêæ lat siê nie widzieli¶my, a mimo mojego zawodu, Ty wygl±dasz gorzej.
-Jak zwykle nie s³uchasz tego co mówiê.
-Bo zawsze mówisz zagadkami, a czasy kiedy byli¶my jedn± dru¿yn± minê³y. Ju¿ raczej nie jeste¶ tym poszukiwaczem skarbów co kiedy¶, zreszt± ja te¿ nie.
-Mo¿e masz trochê racji, no ale có¿, nie wezwa³em Ciê tutaj, aby¶ wspomina³ ze mn± dawne czasy. Chcia³em Ciê ostrzec przed zbli¿aj±c± siê ¶mierci±, widzia³em Ciê w kuli, by³e¶ martwy. Zbada³em wszystkie mo¿liwo¶ci, ale kula powiedzia³a tylko „Nic nie jest takie, jakie siê wydaje, ten kto jest Twym wrogiem, mo¿e byæ przyjacielem.” A wiêc musisz uwa¿aæ.
-Midasie, ile razy ostrzega³e¶ mnie przed ¶mierci±?
-Trzy, to znaczy to jest trzeci. Za pierwszym razem, gdy siê poznali¶my, i gdyby nie ja, ju¿ by¶ nie ¿y³. Za drugim razem gdy próbowali¶my okra¶æ grobowiec króla w Albionie, wtedy to w³a¶nie nasza dru¿yna siê rozpad³a, za¶ obaj cudem uniknêli¶my stracenia przez Albioñskich Rycerzy, ja wtedy straci³em swoje prawdziwe oczy.
-Po pierwsze nie wierzê w cuda, to co nas uratowa³o, to nic wiêcej ni¿ nasze zdolno¶ci, a szczerze powiedziawszy my¶la³em, ¿e wtedy zgin±³e¶. A po drugie ¿yjê, mimo i¿ wed³ug Ciebie powinienem ju¿ dwukrotnie nie ¿yæ. A tak poza tym, jak uda³o Ci siê uciec?
-No tak, mia³e¶ wiêksze szczê¶cie, bo w Albionie wol± ju¿ z³odziei ni¿ jakichkolwiek magów. Ciebie wypêdzili i zakazali wstêpu do ich kraju, jednocze¶nie tworz±c do¿ywotni list goñczy na Twoje nazwisko, ale mnie chcieli zg³adziæ. Torturowali mnie tygodniami, traktowali dziwnymi specyfikami od których moje oczy „umar³y”, na szczê¶cie dowiedzieli siê o tym z Gildii Drum’Edil, to gildia badaczy dawnych obiektów i chyba jako jedyna cieszy siê pewnym szacunkiem od strony Albioñczyków. Powiedzieli, ¿e grobowiec bada³em dla nich, i¿ by³o podejrzenie, ¿e jest on umagiczniony, a ich zadaniem by³o pozbawiæ magii wszystkie obiekty w Albionie, i tak w koñcu mnie wypu¶cili. Ale to nie by³ koniec moich k³opotów, zosta³em przejêty przez Drum’Edil, którzy zakazali mi kontaktowania siê z kimkolwiek i polecili pewne badania, o których nawet nie mogê Ci powiedzieæ, bo mimo i¿ zabi³em wszystkich, którzy mi to zlecili i sam sta³em siê Arcymagiem tej gildii, to jednak ich pieczêæ, któr± na³o¿yli na mnie za swego ¿ycia, bêdzie dzia³aæ, a¿ nie umrê. Mogê tylko powiedzieæ, ¿e bêdzie mi potrzebna pomoc, ale to dopiero, gdy uporasz siê ze swymi problemami i zerwiesz dawne kontakty.
-O czym Ty bredzisz? Z kim mia³bym zrywaæ kontakty?
-Nie wiem, to tylko czê¶æ zagadki Kryszta³owej Kuli, po to by³o mi to Oko Smoka – wskaza³ na szmaragd – byæ mo¿e on pomo¿e mi j± rozwi±zaæ, ale znaj±c Ciebie nie poczekasz. Poza tym s³ysza³em i¿ szefem Z³odziejskiej Piê¶ci jest Lee.
-Sk±d Ty wiesz o Z³odziejskiej Piê¶ci? I o tym, kto jest jej szefem? Zazwyczaj szef jest nieznany, w celu unikniêcia próby zabicia go.
-No wiêc z Lee te¿ rozmawia³em na ten temat i radzê Ci, lepiej z nim pierw porozmawiaj, rzuci ¶wiat³o na kilka spraw, a przyda³aby mi siê pomoc was dwóch, je¶li chcemy zachowaæ aktualny porz±dek ¶wiata.
-Znów jakie¶ brednie, i czemu nigdy nie powiesz otwarcie? Tylko ci±gle zagadkami, a i czemu ufasz Lee? Przecie¿ on odszed³ z naszej dru¿yny tu¿, przed z³apaniem nas przez Albioñczyków, czy nie uwa¿asz, ¿e to co najmniej dziwne? Od tamtej pory dobrze siê ukrywa³, a teraz chce mnie zabiæ i oczekujesz, ¿e pójdê do niego i bêdê z nim prowadzi³ mi³± konwersacjê przy herbatce?
-Nie oczekujê, ¿e zrozumiesz, po prostu proszê Ciê, aby¶ z nim porozmawia³, bo inaczej mo¿esz ¿a³owaæ.
-Zobaczê co da siê zrobiæ, co¶ jeszcze? Bo trochê siê ¶pieszê.
-A zap³aty za zlecenie nie chcesz? Tysi±c z³otych koron starczy?
-Nie musisz p³aciæ, powiedzmy, ¿e to rekompensata, za twoje oczy.
-Nie ¿artuj, wykona³e¶ zadanie, a ja i tak ¶wietnie na tym zaoszczêdzi³em, oferowa³em w³a¶cicielowi milion za ten kamieñ, ale nie chcia³ go sprzedaæ. Poza tym jako arcymag mam dostêp do skarbca gildyjnego, a uwierz, ¿e tysi±c to nie jest du¿o. – Po czym wyj±³ du¿y miech ze z³otem i poda³ zabójcy. – Co¶ jeszcze mogê dla ciebie zrobiæ ,stary przyjacielu?
-Mo¿esz mnie przenie¶æ, tam gdzie zawsze? – Zapyta³, bior±c z³oto.
-Dalej ukrywasz tam swoje fundusze? – Za¶mia³ siê. - My¶la³em, ¿e po tylu latach znalaz³e¶ znacznie lepsz± kryjówkê jako swój skarbiec.
-Wierz lub nie, ale nie wiem czy w Theorii jest bezpieczniejsze miejsce od mojej kryjówki, trochê j± ulepszy³em i zabezpieczy³em przez te lata. To jak? Przeniesiesz mnie?
-Dobra, czekaj. – Narysowa³ rêk± okr±g w powietrzu, b³ysnê³o, a Shadu znikn±³.

¦wiat³o o¶lepi³o zabójcê, wiêc przymkn±³ oczy. Gdy je otworzy³, sta³ ju¿ po¶rodku lasu, spojrza³ pod nogi.
-Uff, by³o blisko, prawie na pu³apkê mnie przeniós³. – I skoczy³ do przodu. Nastêpnie przez oko³o kilometr co chwila przeskakiwa³, okr±¿a³ lub przeczo³giwa³ siê pod jak±¶ ukryt± pu³apk±. Czasem musia³ przej¶æ po jakim¶ drzewie lub co¶ tego typu. W koñcu zatrzyma³ siê przy jednym z drzew i z³apa³ za ga³±¼, ci±gn±c j± w dó³. Zatrzeszcza³o i w drzewie pojawi³a siê du¿a wnêka, do której móg³ siê zmie¶ciæ jeden cz³owiek. Shadu wszed³ tam i do ma³ego otworu w³o¿y³ swój emblemat gildyjny. Drzewo zamknê³o siê, a pod zabójc± ziemia siê zapad³a.

-Trzy, dwa, jeden…- Roz³o¿y³ rêce, dziêki czemu jego p³aszcz zadzia³a³ jak lotnia i w wielkiej Sali wysoko¶ci co najmniej dziesiêciu metrów zlecia³ tu¿ obok du¿ego basenu pe³nego zielonej, bulgocz±cej cieczy. Od sali odchodzi³o we wszystkie strony co najmniej czterdzie¶ci ró¿nych tuneli.
-Je¿eli wyjdê z tego ca³o, to poproszê Midasa o za³o¿enie kilku nowych magicznych pu³apek. – Powiedzia³ sam do siebie, maj±c na my¶li walkê ze Z³odziejsk± Piê¶ci±.
Wszed³ do jednego z tuneli, który zna³ bardzo dobrze i min±³ co najmniej dwadzie¶cia pu³apek. Na koñcu znajdowa³a siê pewna ³amig³ówka, po u³o¿eniu odpowiedniego napisu z ma³ych klocków do ma³ej czarki wla³ siê zielony p³yn. Zabójca wypi³ go, poczu³ siê okropnie, jak za ka¿dym razem, gdy wypija³ krew Hydry, jeden z najbardziej niszczycielskich ¶rodków, ale Toxyny w krwi Shadu po paru sekundach zniwelowa³y jad.

¦ciana siê odsunê³a i przed zabójc± otworzy³ siê poka¼ny skarbiec pe³en z³otych koron, z³otych naczyñ, pucharów, bi¿uterii, klejnotów. Ca³e pomieszczenie mia³o ze sto metrów kwadratowych, po prawej stronie, na ca³ej ¶cianie porozwieszane by³y przeró¿ne orê¿a, sztylety, szpony, akcesoria z³odziejskie, pancerze, za¶ w rogu sta³ stó³ alchemiczny i kilka pó³ek pe³nych sk³adników alchemicznych.

Do Zabójcy przype³z³ wielki dwug³owy w±¿, który mia³ z dziesiêæ metrów d³ugo¶ci, spojrza³ na przybysza, zasycza³ i potar³ stopy przyjaciela.
-Witaj Bazyl i Badyl, dawno¶my siê nie widzieli. – Powiedzia³ pieszczotliwie mê¿czyzna. – By³ kto¶ tutaj? Albo chocia¿by w pobli¿u lasu? – W±¿ znowu zasycza³ i chyba z³odziej to zrozumia³, bo powiedzia³ „To dobrze.” I podszed³ do poka¼nej góry z³ota. Wyj±³ z osiem mieszków i wysypa³ ich zawarto¶æ na kupê, za¶ puste mieszki wrzuci³ do du¿ej komody z poz³acanymi zakoñczeniami. Jeden pe³ny mieszek zostawi³ sobie, podszed³ do sto³u alchemicznego i przyrz±dzi³ parê ¶wie¿ych trucizn. U³o¿y³ je na pó³ce, z której zabra³ flakony o tej samej barwie i przypi±³ do jednego pasa przechodz±cego przez jego tors, nastêpnie odpi±³ pas i po³o¿y³ obok. Podszed³ do innej komody i rozebra³ siê i schowa³ tam swoje ubranie i za³o¿y³ nowe. Po³o¿y³ siê spaæ na ma³ym drewnianym ³ó¿ku.

Wsta³ nastêpnego ranka. Nastêpnie ubra³ siê w czarny lekki pancerz, z bardzo lekkiej, choæ niezwykle wytrwa³ej skóry. Do tego owin±³ twarz d³ugim szalem, tak ¿eby widoczne by³y tylko jego oczy. Za³o¿y³ kilka pasów, w tym ten z miksturami. Wzi±³ te¿ kilka dodatkowych sztyletów i za³o¿y³ nowy czysty p³aszcz. Przymocowa³ dziwne urz±dzenia, w tym wysuwane przymocowania dla szponów i ma³± kuszê. Sprawdzi³ wszystkie (czyli oko³o trzydziestu) kieszenie, w ka¿dej by³ ma³y sztylecik lub inna, równie ma³a broñ. Wzi±³ te¿ dodatkowo katanê i wakizashi, które powiesi³ na plecach pod czarn± peleryn± i ruszy³ do sto³u. Tam le¿a³o pe³no planów ró¿nych budowli, przeszuka³ wszystkie i znalaz³ plan siedziby Z³odziejskiej Piê¶ci. Wiedzia³, ¿e kiedy¶ mo¿e siê przydaæ. I nie wiedzia³, czy po tylu latach jest jeszcze aktualny, ale zawsze móg³ mu pomóc w planowaniu.
-No wiêc do Bergen jest dwie godziny drogi, wieczorem poleje siê krew. – To powiedziawszy wyszed³. Przeszed³ obok wszystkich pu³apek ponownie, gdy znalaz³ siê przy wielkim pojemniku z zielonym p³ynem, wyci±gn±³ rêkê do góry i z ma³ej kuszy wystrzeli³ be³t z metalow± link±. Be³t wbi³ siê tam, po czym linka zaczê³a siê zwijaæ, a Zabójca po kilku sekundach znalaz³ siê na górze, w³o¿y³ emblemat swojej gildii i drzewo „otworzy³o siê”. Po wyj¶ciu z kryjówki spêdzi³ jeszcze z dwadzie¶cia minut by dok³adnie ustawiæ now± pu³apkê. Przecie¿ zwyczaju nie wolno ³amaæ, za ka¿dym razem gdy odwiedza³ kryjówkê, musia³ ustawiæ now± pu³apkê. Tym razem by³y to trzy ma³e kusze, które w razie naruszenia metalowej linki, ukrytej pod li¶æmi, mia³y jednocze¶nie wystrzeliæ z trzech ró¿nych stron, uniemo¿liwiaj±c unikniêcia be³tów. Nastêpnie ruszy³ w kierunku Bergen, miasta, które bardzo dobrze zna³.


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum P³ocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona G³ówna -> Sekcja Twórcza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach


fora.pl - za³ó¿ w³asne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin