Forum Płocki Klub Fantastyki Elgalh'ai
Mały ruch? Zapraszamy na www.facebook.com/elgalh/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

... to jest śmierć, którą przeczułem w zielonym słowie.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Płocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona Główna -> Sekcja Twórcza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Claidheann



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: granica Fae'Rinn/Rach'Arduel

PostWysłany: Pon 21:51, 18 Lut 2008    Temat postu: ... to jest śmierć, którą przeczułem w zielonym słowie.

Niech będzie to miejsce na twórczość związaną z lub inspirowaną graniem w STG/RPG...

Zapraszam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claidheann



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: granica Fae'Rinn/Rach'Arduel

PostWysłany: Pon 22:15, 18 Lut 2008    Temat postu:

Hirean the Liberator

Mało wydarzeń pamiętam tak dobrze, jak tamtą noc...

Pamiętam poczucie bezsensu, gdy bez celu i rozeznania, która to i gdzie, włóczyłem się po Starówce Edynburga. Pamiętam niesmak, gdy mijałem coraz to gorsze przykłady rozkładu naszego świata. Pamiętam rozpacz, gdy przypominałem sobie, jak bardzo los potrafił doświadczać moich przyjaciół oraz towarzyszy broni. Pamiętam wzbierający w mej piersi najcichszy z okrzyków, gdy ruszałem z pomocą podpitemu harleyowcowi. Wciąż staram się zapomnieć, jak słodko śpiewał mój miecz, gdy słał w aksamitną czerń nocy szkarłatne łzy odbieranego napastnikom życia...

...

"The world was waiting - I was re-born..."

______________________


Hirean nad przepaścią ciszy...

Kiedy Lord Gannon ruszał w swą najważniejszą podróż - podróż, z której w efekcie nie dane mu było już wrócić - zabrałem kilku innych rycerzy z jego dworu do Stolicy. Harcami na Royal Mile chciałem pożegnać ten błogi czas rutyny w służbie u Księcia, gdyż serce mi podpowiadało, iż wiele rzeczy wkrótce ulegnie zmianie. Otuchy dodawała mi jedynie perspektywa poszukiwań pewnego Harleyowca, które nareszcie miałem okazję podjąć...

Wyglądało to tak, jakby na nas czekali. W ciszy wychynęli z cienia, zaskoczenie ich bronią; naszą tarczą - lata braterstwa broni... Nie mieli szans - nie po tej ilości wody życia, którą zdążyliśmy już wchłonąć. Chłód północnej krwi w naszych żyłach zapłonął aurorą, niczym feniks u stóp niedoszłego zwycięzcy...

Gdy pojawił się Liam McSinn i rzucił nam oszczędne "Dzięki", nie obawiałem się już o przebieg moich poszukiwań...

______________________


Hirean na brzegu jeziora

A jednak. Harleyowiec nadal spowity mgłami nieznanego, zaś wybór Liama, jak się okazało, padł na Loch-mo-Nathair (ludziom znane jako Loch-mo-Naire). Z jego wyjaśnień wynikało, iż według niego moja postawa wymaga leczenia - mój duch cierpiał z powodu kroków stawianych z dala od Ścieżki...
Trauma, którą mi tam zgotował (ale czy to na pewno jego zasługa?), pozostanie tajemnicą, gdyż nie zwykłem łamać danego słowa. Lecz gdy mgły nad szkockim loch'em umknęły w ciszę nadchodzącego poranka, to już nie było to jezioro - nie była to nawet Kaledonia. Powietrze pachniało... ojczystą Eire!

______________________


Hirean i Tańczące-z-Wilkami-na-Brzegu-Jeziora: Nów

Lough Ree...
Ileż żyć już mogłem tu zostawić od tamtego pierwszego poranka na Twoim brzegu - tyleż razy ukazałeś mi potęgę swojego błogosławieństwa! Podziękowanie Ci składam w tych słowach moich, w tym głosie Barda-na-Ścieżce, w myślach moich skrytych.
Liam McSinn...
Pamiętam, jak na pożegnanie usłyszałem od Ciebie:
- Pozwoliłeś, aby Duch wybrał dla ciebie czas i zaprowadził cię w to miejsce. Teraz już tylko i wyłącznie od twoich czynów zależy, czy uda ci się wypełnić przesłanie jego pieśni, którą właśnie zaczyna dla ciebie nucić...
...

Zostałem sam na brzegu jeziora, sam na sam z szumem wiatru pośród fal. I gdy tak pozwalałem kilku nieposłusznym łzom rozpływać się w zasłuchaniu, otoczyły mnie Tańczące-z-Wodą-Wiatrem-i-Konarem. Potem zatańczyły -

- na wodzie -
. . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . - na wietrze -
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . - i na konarze -
...
i:tańcząc:przed:sobą:szeptały:mi:słowa:wyroczni:::-:::mą:śmierć

______________________


Hir'ian mac Sinn'an: Pierwsza kwadra

Obudził mnie kruka krzyk.
Ujrzałem morze rozległe. Choć Lough Ree to przecież jezioro.
Byłem mały - nie sobą byłem. Uniosłem się za kruka krzykiem.
Fale pode mną ukryły swą piękność. Potęgę zaś opromieniły mgłami.

Obudził mnie Danu śpiew.
Ustami Sinn'an nucony, pomknąłem ścieżkami przeszłości.
W śnieniu płynąc, w otchłani pieśni, uniosłem się za Danu śpiewem.
Czasy sprzed wieków oddały mi imię. Świat magii zaś poukrywały snami.

Obudził mnie głogu szept.
Szeptały liście jesionu. Gałęzie, korzenie i kora -
- pieśnią Uathach - tą zapomnianą. Uniosłem się jej słowem silny.
Dźwięki mych ramion zagrały swą triadę. Milczenie zaś błogosławiło echem.

______________________


Hir'ian aeth L'uathaCh-ain: Pełnia

Przebudzenie było jak narodzenie się kimś innym w innym świecie. Lecz chłód rękojeści krótkiego ostrza w dłoni był czymś bardzo znajomym. "Skoro nie potrafię odmówić Tańczącym i czeka mnie śmierć, to cieszę się, że Dana i Sinnan Sinend nucą moją pieśń rozstania..."
Gdy zmierzch rzucił roztańczone cienie, aby dobrały się do moich wątpliwości, na pomoc ruszyły mi dźwięki tańca, którego Tańczące i Wilki ponoć nie mogły przerwać do samego rana... Z każdą falą zmierzchu moje serce traciło część spokoju i nagle przebudziło się starożytne serce Niespokojnego Cienia.
- I saw a sea of tranquility at rest in the arms of the storm.
- Ujrzałem morze rozległe a dźwięki mych ramion zagrały swą triadę.

"W tym niekończącym się czasie mroku
Ostrzegam was, potępieni,
Moc jest ze mną"


Tancerze Cienia i Umarłe Plemię... Tamtych ran i tamtego strachu nigdy nie przebaczę ani nie zapomnę.
Wielka Scathach i jej latorośl... Dzięki Wam za ostrze Gniewu Smoka.
Sinnan, matko moja... Twoim falom oddałem swe życie, gdy śmierć zabrała mnie z pola walki...

...

______________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claidheann dnia Pon 22:23, 18 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:12, 19 Lut 2008    Temat postu:

Namów Nine niech swoje "Toy Story" tu wrzuci ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claidheann



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: granica Fae'Rinn/Rach'Arduel

PostWysłany: Wto 15:05, 19 Lut 2008    Temat postu:

LoL

Chyba mało znasz się na próżności twórców - czeka taki na szczyptę choćby komentarza, a tu...

Dragon_Warrior napisał:
Namów Nine niech swoje "Toy Story" tu wrzuci ...


Ehh... Razz

PS. chodzi Ci o Ninaziz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:37, 19 Lut 2008    Temat postu:

tak tak o ta co już znasz ...
kiedyś napisała opowiadanio-pamętniki z niemal półrocznej kampanii ...

a ja chwilowo się oszczędzam z pisaniem bo wczoraj oberwałem dośc niefortunnie w nadgarstek na 'treningu' i teraz pisze jedna reka ;P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claidheann



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: granica Fae'Rinn/Rach'Arduel

PostWysłany: Wto 7:48, 09 Sie 2011    Temat postu: Reminiscencje Changeling: The Celtic Cycle

... I think I'm losing my mind this time - this time, I'm losing my mind, that's right... said I think I'm losing my mind this time - this time, I'm losing my mind!
Beastie Boys "So What'cha Want"

Miejsce: Aldentester, pub "Ciranda de Celta"
Czas: Oimelkh 2106

* CZĘŚĆ *

- Szykuje się nam udane chlanie - Nikkh mruknął bez przekonania do Marrti. Kobieta rozejrzała się po zadymionej sali i, mimo że dopiero co przekroczyli próg "CdC", zgodziła się z wnioskami męża.
- Chlanie jak chlanie, ale tyle tu młodzieży, że i pewnie bez mordobicia się nie obejdzie...
- Słowa twe zawsze są muzyką sfer dla uszu moich - rozanielił się Burgundowy Rycerz i ze swą Boską Panią pod rękę ruszył w poszukiwaniu zabawy...
...
Dwie godziny (a trzy burdy) później, kiedy Marrti znikła załatwiać "ważne sprawy ro... Scathach", Nikkh nadal czuł, że ta święta noc nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w sprawie niespodzianek łamane na dobrej zabawy. Coś wyraźnie czekało, ktoś najwyraźniej powstrzymywał się... a może to tylko alkohol, dym i pragnienie dawnych "osiągów" przepływu adrenaliny?
Najlepiej sprawdzić już teraz, gdyż "time is of the essence", jak mawiali starożytni Rosjanie. Więc nie czekając na kolejną falę przemyśleń, która zapewne powstrzymałaby go przed niepotrzebnym przyspieszaniem i tak nieuchronnych wydarzeń, Rycerz ruszył do wyjścia. Zawahał się na moment przed naciśnięciem klamki, lecz był to tylko jakiś atawistyczny odruch - może ciekawy z autorefleksyjnego punktu widzenia, jednak strategicznie bezużyteczny... I gdy w otwartych drzwiach ujrzał sylwetkę przybysza, który właśnie miał zamiar odwrócić się i odejść, nie był tym zbytnio zaskoczony. Niespodziankę natomiast stanowiła tożsamość szlachcica i aż jedno uderzenie serca minęło, zanim Nikkh zdecydował się odezwać.
- I kiedy Wyrd skierował kroki tego Mrocznego Pana przed próg ich domostwa, sam Taliesin natchnął ich usta słowami powitania:

MILIONY CHWIL
... ciśniętych w fałdy skał
iluzji pieśń
zakrzepła śmierć
niezaklinane sny
przemilkłe zewsząd miał
szkarłatnooki cień
                        koszmar czy sen?


- Zawsze miałeś koszmarne wyczucie jako bard, sir Nikkhu.
- Lepszy od twojego do kobiet, Lordzie Ailill...



** CZĘŚĆ **

- No to mów: co cię tu sprowadza, niedrogi nasz adwersarzu?
Zanim Ailill odpowiedział, zdążył raczyć się ze sławetnej czary lejdejskiej, poobcinać wędrujące po sali kobiełki i uśmiechnąć się do swoich myśli.
- Wiecie, Panie Rycerzu. Święto...
W tym momencie jakaś potężna siła wkopnęła drzwi karczmy i do środka wskoczył olbrzymi wojownik Troll. Ailill drgnął i trzema szybkimi ruchami głowy oraz górnej części tułowia omiótł salę paranoicznym spojrzeniem uciekiniera.
- Jest tam! - zakrzyknął ktoś władczo zza pleców olbrzyma, zwracając się do gwardzistów, którzy właśnie wbiegli przez zaplecze. - Przy stole z...
Nikkh nie czekał na to, co zrobi jego współbiesiadnik i kiedy ten doskakiwał plecami do ściany, sam ruszył na Trolla. Nie dał mu jednak szansy na udowodnienie, jak błędna była to decyzja, tylko jednym krokiem przeniknął przestrzeń, dzielącą go od wydającego rozkazy Sidhe, wyszarpnął mu sztylet z pochwy, przystawił do gardła, syknął:
- I csso terasss?
W nagle zapadłej ciszy, w której natężenie emocji można było kroić na porcje i podawać jako specjalność zakładu, Nikkh wyczuł za plecami zaskakująco ciche poruszenia wojownika Trolla.
- Milordzie?
Jego pytanie zawisło pozornie bez adresata, lecz Ailill nie zwlekał:
- Trochę na prawo, pięć kroków od ciebie.
Drgnięcie ostrza sztyletu - pospieszny rozkaz:
- Ani mi się waż, Johann... I przepuśćcie Aililla.
Szelest szat zwinnego Sidhe i jego chichot...
- Najszczersze podziękowania, Burgundowy Rycerzu. Przekonasz się jeszcze, iż nie zbłądziłeś...
- Ja to wiem już teraz - mruknął Nikkh i uśmiechem przywitał narastającą wściekłość Barona Albrechta...

[napisane i niedokończone 14-17 września 2006, dokończone niżej 3 maja 2011]

*** CZĘŚĆ ***

Jedna burda i krótki spacer później, rzekł Burgundowy do Mrocznego:
- Gdzie żeś ty bywał?
A ten mu odpowiedział:
- Byłem tutaj i byłem tam…
I potem razem:
- Byłem też po drodze!
Za kolejnym zakrętem:
- Czemu my w ogóle robimy takie teatrzyki?
- Ymmm… dla zabawy?
- No tak, no tak… jasne.
Gdy już wyszli poza miasto:
- Gdzie mnie prowadzisz?
- Mirkkhai i Martti mają nas wziąć na jakąś wycieczkę W Głębiny.
Chwila zastanowienia:
- To chyba dobrze?
- Nie wiem, czy dobrze, ale na pewno zabawnie.
- Aaa, no tak… zabawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angerdragon



Dołączył: 26 Paź 2011
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Śro 15:35, 26 Paź 2011    Temat postu:

No to ja moze wstawię Ogolny opis jednej kilkugodzinnej sesji. Z gory przepraszam za bledy, ale jeden z graczy, sprawny w mowie, ale mniej sprawny "ortograficznie" postanowił przeedytować "moj tekst" wrzucając kilka faktow, o ktorych zapomnialem;)

Wynikiem tego jest ogrom błędow, ktorych tak mało cierpliwa osoba jak ja, nie chce poprawiaćWink



The perfect weapon is Shinobi…

Egzamin na Chunina: Ostatni Akt
Po przejściu przez dwa poprzednie etapy egzaminu i po stoczeniu kilku walk w trzecim, w końcu poznaliśmy kto spotka się w finale. Po pokonaniu Shinobi Piasku Velo został finalistą, wiedział już, że jego przeciwnikiem będzie Aizen Sake.
-Cóż to ma być! – Zawołał ktoś z loży dowódców, był to starszy mężczyzna z dziwnym nakryciem głowy.
-Proszę się uspokoić. – Powiedział Hokage. – Tak działa ten egzamin, często bywa że podczas trwania giną shinobi, każdy ma taką świadomość przystępując do niego.
-Tak, ale to waszym obowiązkiem, jako organizatorów jest pilnowanie by nikt nie zginął podczas trzeciego etapu. Ale cóż, jeśli tego nie potraficie, to zabieramy ciała naszego ucznia i idziemy stąd, ale oczekujcie czerwonego dymu! – Powiedział rozwścieczony Kage Piasku i wyszedł wraz ze swoimi strażnikami.
-Zwycięzcą jest Velo z Wioski Ukrytej Dusz!- Oznajmił sędzia, lekko zmieszany tym co usłyszał. Po ogłoszeniu wyniku rozległ się ogłuszający ryk radości widowni. Ludzie klaskali i wiwatowali. Zaś młody Shinigami opuścił arenę wolnym krokiem, gdyż był wyczerpany.
Udał się od razu do skrzydła szpitalnego, oczekując, że po drodze przybiegnie do niego Natya, ale to się nie stało. Czuł dziwny ucisk w żołądku –Gdzie ona jest?- Myślał, rozglądając się, ale nigdzie jej nie dostrzegł. W skrzydle szpitalnym zaczęto leczyć jego rany, lecz nim skończono do środka wszedł Aizen w obecności Ayi i Natyi. Sam Aizen wyglądał jeszcze gorzej niż po swojej walce, zaś dziewczyny też wyglądały na zmęczone.
-Gdzie wy byliście? – Zapytał oburzony Velo.
-Miałem złe przeczucie i musiałem to sprawdzić, zaś Aya i Natya poszły ze mną, ale opowiem ci przy innej okazji. – Odpowiedział Aizen, którego również zaczęto leczyć.
Gdy medycy oznajmili, że już po zabiegu Velo wstał. – Słyszałem, że dziś odbywa się festiwal w związku z egzaminem, czy zechcesz mi towarzyszyć tego wieczoru? – Kłaniając się delikatnie zapytał Natyie, która ochoczo pokiwała głową.
-Ale najpierw muszę się przebrać.
Tak więc poszli do swoich pokoi, Natya przebrała się w swoim pokoju, a Velo w swoim. Po połowie godziny spotkali się w przedsionku. Mężczyzna wziął swą ukochaną pod ramię i wyszli w kierunku festynu. Poszli najpierw obejrzeć przedstawienie o Shinigami. Tłum był taki wielki że Velo z Natyią nic nie widzieli. Po chwili namysłu Velo zauważa dobrze usytuowany pusty balkon. Trzymając ukochaną w objęciach dokonuje błyskawicznego kroku. Niestety los był nieprzychylny. Poręcz balkonu była śliska i Velo obijając się spadł na tłum. Na szczęście szybki refleks i ponadprzeciętna prędkość pozwoliły mu na ponowne wybicie(z głów 2 osobników). Mieli wielki ubaw widząc jak wyobrażają ich sobie ludzie. Po jakimś czasie przyszedł też Aizen i Aya trzymając kilka butelek sake, oboje byli już lekko wcięci.
-Napijecie się z nami? – Zapytał ich przyjaciel, Natya zgodziła się, ale Velo stwierdziwszy, że musi być pełni sił podczas jutrzejszej walki, odmówił. Po pewnym czasie obie kobiety pokłuciły się, czyj chłopak jest silniejszy, i założyły się o to, który zwycięży.
Aizen upijał się coraz bardziej, więc Natya i Velo poszli obejrzeć inne atrakcje. Wygrał wielkiego misia rzucając piłką i zwiedzili komnatę strachu oraz przejechali się na wielkim Diabelskim Młynie, z którego mieli przepiękny widok na całą wioskę, nie odbiegającą wielkością od samego Seireitei.
-I pomyśleć, że w tym kraju jest co najmniej jeszcze pięć takich miast. – Pomyślała Natya.
W tym czasie Aizen pokłucił się z Ayą i poszedł do swojego pokoju, po czym położył się spać.
Natya i Velo także roześli się do swoich pokoi. Velo chciał zaoszczedzić troche czasu i użył błyskawicznego kroku. Wynikiem rozkojarzonego umysłu bohatera było niespodziewane zderzenie z drzwiami swojego pokoju. Siła była tak wielka ,że drzwi zostały całkowicie zniszczone. Ustawił więc kilka krzeseł jedno nad drugim, aby nikt nie mógł do niego wejść nieusłyszany.

W nocy jednak do jego pokoju zakrada się troje shinobi w maskach, jednak drobny hałas jaki wywołują zbudza Shinigami ze snu. W porę zauważa intruzów , alarmuje sąsiada uderzając w ścianę i uwalnia swoją Hitenge by bronić się przed napastnikami. Zaczyna się walka, atakiem niszczy maskę jednego z nich i zauważa iż są oni shinobi piasku. Obudzony hukiem Aizen nie szczędzi "komplementów" sąsiadowi za wczesną pobudkę. Przybiega do pokoju obok. Szybko orientuje się w sytuacji i pomaga przyjacielowi. Po krótkiej walce pokonują napastników, jednocześnie niszcząc całe mieszkanie (w tym ścianę, połowa się pali, a połowa zostaje zamrożona). Aizen otrzymuje cios z miecza na tyle głęboki by stracić przytomność. Chwilę przed tym wyczuwa gdzieś w oddali zachwianą energię Ayi, co go bardzo przeraziło –„czyżby porwali Ayę?”- Myśli.

Velo zanosi towarzysza do pokoju Natyi i prosi ją o pomoc, sam biegnie do mieszkania sędzi i mówi mu o wszystkim. Sędzia daje mu nowy pokój i każe tam się ukryć (aby nikt więcej nie zaatakował go w nocy) i wyrusza na poszukiwanie innych napastników. W tym czasie Natya wzywa Epe, który widząc, iż rana uszkodziła organy wewnętrzne Aizena, za pomocą swego miecza zamienia się w olbrzymiego ślimaka i połyka Shinigami z nadzieją, że jego śluz odbuduje zniszczone tkanki.

Gdy Aizen odzyskuje przytomność próboje sie uwolnić z obrzydliwego więzienia. Bez namysłu atakuje obślizgłe ściany, lecz bez skutku. Po chwili uspokaja się i prosi Epe o uwolnienie. Rusza do miejsca gdzie wyczuł Ayę.Dociera do domu na , którego balkonie zostawił Aye. Zapukał do domu. Otworzył męszczyzna którego spotkał kiedy opuszczeł balkon. Aizen zauważa leżącą na łóżku nieprzytomną Aye. Co w takiej sytacji co by pomyślał męszczyzna?? Aizen bez namysłu odpycha domownika i zamyka go w lodowej klatce. Zmartwiony podchodzi do Ayi i zabiera ją. Męszczyzna próbując wytłumaczyć całą sytuacje tylko denerwuje wizytora. Aizen konczy skomlenie uwięzionego żucając na niego liny cienie. Po wyjści wieńczy dzieło zamrażając cały dom. Zanosi kobietę do swojego pokoju i zaczyna nad nią czuwać. Czuje wyrzuty sumienia.
Rano budzi się przy ukochanej i mówi, że nie idzie na walkę, ale ta mówi, że ma tylko kaca i każe mu iść. Aizen mówi ukochanej że wynagrodzi jej wszystko i wyrusza na arenę, by stoczyć finałowy pojedynek ze swym rywalem-przyjacielem.

Tam czeka już na niego Velo. Walka rozpoczyna się. W trakcie walki obaj zostają mocno poranieni i zużywają całą swoją energię, przez co nie mają już siły do dalszego używania swych specjalnych zdolności. Nie chcąc się pozabijać, odrzucają swe Osrze Duszy i ruszają do walki wręcz. Velo który jest mimo wszystko znacznie szybszy wygrywa pojedynek.

Velo wygrywa cały turniej, otrzymuje puchar, widownia szaleje. Jednak w tym czasie wiwaty przerywa przerażające wycie, dobrze znane Shinigami. Do wioski wdziera się Menos Grande, zwabiony energią obu walczących. Shinobi przerażeni zaczynają walczyć, ale atakują za nisko. Velo i Aizen nie mają siły by walczyć, a wiedzą że w takim stanie zginą, jeśli spróbują pokonać Menosa. Velo wołaj , aby Shinobi zaatakowali maskę. Shinobi posłuchali i wykonują polecenie. Dowódctwo nalega by to Velo i Aizen zajeli się Menosem. Aizen słuchając rozkazu zebrał resztke sił, ułożył miecz w pozycji bojowej i z okrzykiem " Idź Senbonzakura" rzucił mieczem na odległość około 1m. Zdziwiony Velo stał jak wryty , a Aizen z spokojem wzioł swoj miecz i taszcząc go po ziemi , stwierdził ze nic z tego nie bedzie. Menos zaczoł zbierać energie do puszczenia cero, celował w naszych bohaterów. Shinigami stali nieulęnieni na sirodku areny. Ufali swoim towarzyszom iż obronią ich. Tak też się stało. Do akcji ruszyła Yoruichi (która przybyła na turniej jako dowódca Wioski Dusz). I jednym szybkim atakiem niszczy przeciwnika.

Kage Wioski Liścia mianuje całą drużynę Vela na Chuninów. Cała trójka nie bardzo zdaje sobie sprawę cóż to oznacza, ale i tak są szczęśliwi. Wykonali swoją misję: rozsławili Wioskę Dusz i nauczyli się wielu ciekawych rzeczy o Shinobi. Obaj finaliści udają się do skrzydła szpitalnego, ale ich ciała osiągnęły limit i nie wszystkie rany zostają wyleczone. Zostają obaj mocno zabandażowani i puszczeni, aby móc świętować swe osiągnięcia podczas ostatniego dnia Festiwalu.

Velo, Aizen, Natya, Aya, Obito wraz ze swoimi przyjaciółkami idą do karczmy opić koniec egzaminu.Aizen w ramach wynagrodzenia wykonuje wyrok przegranego zakładu między Natią a Ayią.Aizen musiał przez 1h paradować nago w karczmie. Tak też zrobił. w karzmie strumieniami popłyneła sake. Aizen podpił sie troche i 1h wydłużyła sie do następnego dnia. Po pewnym czasie jednak Velowi i Aizenowi urywa się film.
Z przebłysków bohaterów wynika że udali sie na festiwal. Mieli świetny czas. Lecz Następnego dnia....
Velo budzi się rano w swoim pokoju, i ze zdziwieniem stwierdza, że jest nagi, a obok niego leży naga Natya. –Co ja uczyniłem! – Przeraził się, pragnął zachować czystość aż do ślubu, jak to przystało na szlachetnie urodzonych Shinigami. Cały świat mu się zawalił. Został ugodzony w tak ważny dla niego honor. Ciążące na nim nazwisko rodu Akkenai jaki i jego imię spowodowały że ten incydent urósł do rangi zbrodni. Velo zawsze żył według kodeksu. Wiele wyrzeczeń ,poświęceń dla reputacji i kreowanego wzoru zostały zniszczone. Idzie pod prysznic i zastanawia się nad tym co powinien zrobić. Będąc rozdartym wewnętrznie. Z jednej strony czuł się dobrze , dał upust swoim emocją , wybawił się nie narażając na szwank swojego herbu. Z drugiej strony popełni zbrodnie.Fakt ten nie mógł być zapomniany. Z początku bohater próbował okłamywać samego siebie, lecz Hitenge ujawniła prawdę i wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. "Co powinienem zrobić, co się teraz stanie?' straszne myśli krążyły mu po głowie. Stojąc tak pod prysznicem, zamyślony , zrozpaczony zanurzył się w potoku myśli. Każda sekunda zdawała się godzinami, krople wody spadły tak wolno ze wyglądały jak by stały w miejscu, a Velo nie odnalazł żadnego dobrego rozwiązania.W końcu budzi się też Natya, która także nie pamięta co się stało, ale jest pewna jednego: tej nocy między nimi wydarzyło się coś nieprzyzwoitego. Kochankowie zaczęli rozmawiać o wydarzeniach. Velo wyjawił prawdę i popadał w skrajność, lecz na zewnątrz nie chciał ukazać słabości przed natią. Natia posiada umiejętności związane z uczuciami i mimo maski nałożonej przez partnera dostrzegła jego uczucia. Po krótkim namyśleniu się (nie mogła patrzeć na agonie ukochanego) Natya zaproponowała ślub. Velo rozważał już taką możliwość lecz pogubiony w wymysłach nie był w stanie się na nią zdecydować. Natia przekonała go tą propozycja a Velo popadł w skrajne zawierzenie. Chwycił się tej myśli jak ostatniej deski ratunku.Uzgadniają też że ten incydent nie będzie ujawniony. Niestety pomimo pozornego rozwiązania i szczęścia z nadchodzących zaślubin, Velo czuł że utracił coś czego nie odzyska. Czuł zhańbienie , a przede wszystkim najbardziej ucierpiała jego duma. Dodatkowo zdawał sobie sprawę z nadchodzących problemów. Jak porozmawiać z rodzicami, jak wszystko zorganizować, czy uda nam się wyrwać z ziemi. Znów masa pytań. Idea rzucona przez Natie była tak silna ze Velo nieustępliwie dążył do celu. Wszystko w obronie dumy , honoru i Natyi.
Tak więc Velo mówi Natyi by się przygotowała i sam idzie poszukać Uraharę. Wychodząc spotyka Aizena i mówi mu iż udaje się do Soul Sociaty z Natyą, gdyż chce wziąć z nią ślub i prosi by on i Aya poszli z nimi, bo nie wyobraża sobie, by ich nie było na weselu. Aizen jest zdziwiony postawą przyjaciela. W żartach pyta się czy powodem takiego pospiech nie jest czasami dziecko. Velo nie odpowiada kategorycznie tak jak zawsze i zachowuje się bardzo dziwnie. Niewinny żart Aizena przeradza się w podejrzenie, lecz Aizen zachowuje to dla siebie. Obaj udają się do Urahary i proszą o bramę do Seireitei oraz o cztery dni wolnego. Kapitan zgadza się, ale mówi że po czterech dniach będą musieli na pewno wrócić, bo Czerwony Dym, o którym mówił Kage Piasku będzie oznaczać wojnę, a Konoha poprosiła ich o pomoc w razie jej wybuchu.
Mężczyźni wracają do swych ukochanych i przygotowują się do powrotu. Jednocześnie Senbozakura Aizena obraża się na niego. Młodzieniec rozumie, iż jest ona dziwnie zazdrosna o Ayę. Gdy zaś rozmawia z Ayą stara się ważyć na swe słowa, by nie obrazić bardziej swego Osrze Duszy, ale nic nie poprawia. Mało tego, kłóci się z Ayą, która rozgniewana postanawia wrócić do Soul Sociaty, ale jednocześnie zapowiada, że nie chce dłużej znać Aizena. Gdy już mogą, wracają do Urahary, który otwiera im bramę. Po przejściu przez nią czwórka Shinigami po prawie trzech miesiącach pobytu w świecie żywych wraca do swego rodzinnego miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Płocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona Główna -> Sekcja Twórcza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin